Kupić urząd, nie kupić?

Dyżurny reporter: 667 70 70 60

Kiedy PL18 wyjechało w kampanii z obietnicą, że po wyborze Borowiaka dziura po Goplanie przestanie straszyć i zrobi się tam ładnie, obśmiałem ją w duchu strasznie. Przecież to prywatny teren, a nie miejski, w dodatku to nie miasto go sprzedało, więc i odkupić nie może. A pisałem już o tym dawniej, że jakoś nie wierzyłem w wybudowanie tam galerii handlowej - prędzej w jakiś dyskont lub market. Tak czy inaczej nie wierzyłem w spełnienie obietnicy i dlatego epatowanie nią w kampanii uważałem za strzał w stopę. Tymczasem ledwo cztery miesiące po wyborach, a prezydent wyjeżdża z pomysłem zabudowania dziury. Tylko że nie galerią handlową, a magistratem...

Szok? No trochę tak, choć gdyby mnie ktoś zapytał, czy to zły pomysł, nie odpowiedziałbym od razu. Jak mawia Lech Wałęsa, są plusy dodatnie i plusy ujemne. Dodatnich jest całkiem sporo. Po pierwsze, nowy, duży urząd, gdzie wszystkie wydziały są w jednym miejscu. Ktoś, kto próbował załatwiać jakieś urzędowe sprawy wie, że w Lesznie nie jest to łatwe. Opisałem kiedyś perypetie kolegi próbującego załatwić sobie wywóz gruzu po remoncie. Całodzienna pielgrzymka po wydziałach: najpierw w MZO, potem na Karasia po zgodę na zajęcie drogi, później na Jana Pawła II po mapkę geodezyjną, następnie znów na Karasia... W dodatku na Jana Pawła II nie ma gdzie zaparkować, a na Karasia trzeba mieć sporo szczęścia. A to zaledwie dwa budynki, podczas gdy mamy ich - zgadniecie? - osiem. Pamiętajcie też o tym, że urzędnicy muszą czasem też między nimi biegać, z pewnością wyrabia tężyznę, ale nieco marnuje czas.

No więc zgromadzenie wszystkiego w jednym miejscu, w miarę w centrum, z dużym parkingiem nie jest takim złym pomysłem, prawda? Miał go zresztą i pan prezydent Malepszy, który chciał urząd budować na działce po MZZ. Miała go i Platforma - chciała całość dać do Pałacu Sułkowskich.

Obiekty naszego magistratu lekko trącą myszką. O ile jesteście na Karasia lub Wałowej nie jest tak źle, a wybierzcie się z ciekawości na Przemysłową albo Lipową. Tam jeszcze duch Kaisera się unosi. Koszty utrzymania, ogrzania, oświetlenia to prawie milion złotych rocznie. Remontów nie liczę, bo to pewnie drugi milion.

Oczywiście powiecie, że kosztować będzie też nowy urząd. Prawda, że będzie. W dodatku nie wiemy ile. Wiemy, że miasto miałoby płacić czynsz, a właściwie raty leasingowe, bo za 20 lat budynek ma przejść na własność samorządu. Ile? Pan prezydent odpowiada: „spokojnie, analizujemy”. No więc jeśli by przeanalizowali, że to będzie milion rocznie, nie opłaca się? Z prądami, wodami i gazami? Inna rzecz, że panu Miłkowi też się musi opłacać - może nie aż tak, jak sklep z kieckami, ale zawsze. Musi wybudować, kredyty spłacić, mieć „górkę”. Choć z drugiej strony taki urząd czynsze płacił będzie regularnie przez 20 lat i raczej się nie wyprowadzi, prawda? Zapytałem jednego kolegę, co to duże powierzchnie buduje, ile on by wziął. Wyjął kalkulatorek, postukał, pomruczał i mówi: “półtora dużej bańki”. No ale może bez zniżek liczył. Na razie zgadujemy tak czy inaczej.
Poza tym te osiem budynków miasto będzie mogło sprzedać, więc jakiś grosz też wpadnie, z którego będzie można coś na czynsze, a właściwie raty przeznaczyć.

A propos rat - jeden mój znajomy, co się zna na księgowości powiedział mi, że te raty to sprytna rzecz, bo się ich nie liczy do zadłużenia. Więc mimo wydania tych 20 milionów dług nie wzrośnie. Podobno jest sporo miast w Polsce, które są pozadłużane o wiele bardziej niż Leszno i właśnie dzięki leasingom realizują inwestycje. -Stary, drogi i mosty w leasing biorą - mówi znajomy. No my byśmy wzięli urząd - tylko że nie wiem, czy ktokolwiek to ćwiczył w przeszłości.

A plusy ujemne? No powiedzmy sobie szczerze - nie będzie Galerii Goplana. Coś będzie - prezydent mówi „minigaleria”, ja mówię „pasażyk handlowy”, kwestia nazwy. Choć mi to osobiście nie wadzi - im mniejszy obiekt, tym krócej żona będzie zakupy robić.