Granat w szambie

Z dziesięcioma prezesami to może przesadzam, ale siedmiu ich było na pewno. Ostatni właśnie wyleciał z roboty po zaledwie czterech miesiącach urzędowania. Przyznam się, że nawet nie zdążyłem poznać człowieka. Został powołany w październiku, czyli już po sezonie lotniczym, nowego sezonu nie doczekał, więc nie było okazji. Z drugiej strony powiem Państwu szczerze, że jakoś coraz mniej mam ochotę tych prezesów poznawać. Bo zazwyczaj jak już kogoś poznam, to polubię. Nic na to nie poradzę, taki ze mnie emocjonalny typ. Więc jak polubię, to trudno mi się rozstawać. Wygląda to trochę jak z weteranami na froncie, którzy podobno bardzo nie chcieli zaprzyjaźniać się z nowymi żołnierzami, bo ci bardzo szybko ginęli i jakoś mniej szkoda było.

Analogia może średnio udana, ale popatrzcie sami - średnia „przeżywalność” prezesa CSS jest mniej więcej taka, jak pilota myśliwskiego podczas Bitwy o Anglię. Ledwo który zacznie coś robić, zaraz traci robotę. Nie wiedziałem dotąd skąd się to bierze, ale odwołanie ostatniego prezesa rzuciło nieco światła na tę tajemnicę.

Pan emerytowany major, pilot, doktor i inżynier Jerzy Roginela odszedł bowiem w dość spektakularnym stylu. Poprzednicy jakoś tak po cichutku - odwołani przez wszechpotężną Radę Szkoły znikali bez słowa, często nawet bez pożegnania. Ot, była robota i nie ma roboty. Pan Roginela zaś wydał oświadczenie , w którym opisał swój punkt widzenia i wysłał je do naszego radia. Oświadczenie mogą sobie Państwo bez trudu znaleźć w portalu, więc nie będę go przytaczał, jedynie streszczę w krótkich, wojskowych słowach: granat wrzucony do szamba.

Szamba jak się zdaje całkiem głębokiego i od lat nie czyszczonego, więc efekt jest imponujący. Widać to zwłaszcza na wszelkich branżowych, czyli szybowcowych forach, gdzie oświadczenie jest powszechnie czytane i komentowane. Zresztą zaraz potem pojawiło się trochę więcej szczegółów, na przykład „raport otwarcia” innego z krótkoterminowych prezesów, w którym owo szambo zostało dość szczegółowo zinwentaryzowane - ten także można znaleźć w naszym portalu, bo jacyś dobrze zorientowani ludzie życzliwie go udostępnili.

Co z tego wszystkiego wynika? Trzeba być głęboko w branży, żeby zrozumieć szczegóły i niuanse. Ja nie jestem - sportami lotniczymi interesuję się pobieżnie, kibicując i relacjonując przeloty i wyniki. Więc na mój skromny ogląd wygląda to tak: jeden wielki bajzel, którego nikt nie pilnuje, znikający sprzęt i ginące pieniądze, a to wszystko podlane sosem ogromnej troski o rozwój „Mekki szybownictwa”.

Mekka - uwielbiam to określenie, zwłaszcza że wyjątkowo często się pojawia w wypowiedziach. Ludzie! Jakby muzułmanie tak dbali o swoją Mekkę jak wy o swoją, to dziś na miejscu Wielkiego Meczetu stałaby synagoga, a Mahomet byłby katolickim świętym.

Ktoś jest tu czemuś winny? To chyba najlepsze pytanie w całej tej sprawie. Bo jakoś nikt do winy się nie poczuwa. Jak się poczyta branżowe fora, to większość wskazuje na pana Stanisława Haczyńskiego, przewodniczącego Rady Szkoły. Ważny to człowiek i mocarny: wiceprezes Aeroklubu Polskiego, co najmniej pięciu prezesów CSS powołał i odwołał. Owszem, na jednym z forów był łaskaw się odnieść: „Wraz z pozostałymi członkami Rady oraz Zarządu AP (Aeroklubu Polskiego - przyp. mój) prowadzimy działania mające na celu uchronienie AP od utracenia majątku posiadanego i użytkowanego przez CSS. M. in. dlatego został dowołany JR (Jerzy Roginela - przyp. mój) z funkcji prezesa CSS, gdyż nie gwarantował realizacji zakreślonego w tym aspekcie planu działania (m.in. “paplał o wszystkim co wiedział i nie wiedział do końca” na zewnątrz organizacji i w tym do mediów - a to już nie mój, to pan Haczyński). Wg mnie im mniej o tym i okolicznościach odwołania JR z prezesa CSS będzie się “przewijało” w mediach, to lepiej będzie dla Naszej organizacji.” Zabrakło tylko czegoś o Mekce, ale może mu umknęło.

Pan Haczyński zresztą podał się był także do dymisji, całkiem honorowo, być może Zarząd Aeroklubu Polskiego ją przyjmie. A może nie przyjmie, a może powoła innego superfachowca. Póki co szukają nowego prezesa CSS. Właśnie ukazało się ogłoszenie. Swoją drogą urocze - kandydatom gwarantuje się "możliwość rozwoju zawodowego w branży lotnictwa cywilnego" i "pracę pełną wyzwań w dynamicznie zmieniającej się organizacji". Naprawdę, tak napisali - o dynamicznie zmieniającej się organizacji! Może ktoś się skusi, choć znam kilka lepszych pomysłów na popełnienie samobójstwa.

Póki więc wszystko wygląda jak owa słynna zabawa w partyzantów i Niemców, która została w końcu brutalnie przerwana przez leśniczego. Kto będzie tu leśniczym? Prezydent Borowiak? W końcu cała zabawa odbywa się na miejskim terenie, a pewnie cały czas pamięta zmarnowanego, wychodzonego przez siebie w MONie „Antka”, który się okazał symbolem całej tej „szybowcowej Mekki”.

P.S. Pisząc o zmieniających się prezesach pamiętam oczywiście o śp. Tadeuszu Pawlaczyku, który był wielką nadzieją na szczęśliwą odmianę sytuacji - człowiek z Leszna o odpowiednim autorytecie, który nie dałby pewnie sobie wejść na głowę. Niestety, nie było mu dane zacząć. Właśnie dziś mija rocznica jego śmierci. RIP.