Start
Niewinny po prawie trzech latachNiewinny po prawie trzech latach |
18.06.2007. Radio Elka, Michał Wiśniewski | |||||||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: Sprawa ciągnęła się od trzech lat. W listopadzie 2004 roku van kierowany przez Romana Poślednika zderzył się czołowo z tirem na łuku drogi z Kaczkowa do Augustowa. Zginęło pięcioro najbliższych Poślednika. Krótko potem prokuratura to właśnie jego oskarżyła o wypadek choć zarówno on jak i obrońca wyjaśniali, że wypadek to wina kierowcy tira. Taka wzmianka znalazła się z resztą w pierwszej policyjnej informacji, która wskazywała na winę kierowcy tira. Ten, zdaniem policjanta z poznańskiej komendy wojewódzkiej relacjonującego dla PAP: ,,chcąc uniknąć zderzenia z citroenem berlingo zjechał na przeciwny pas ruchu’’.![]() Poślednik w stanie oskarżenia trwał do dziś. Dziś też w mowie końcowej jego adwokat Jacek Kruk totalnie skrytykował działania prokuratury i powołanych przez nią biegłych. - Nikt z prokuratury nie brał udziału w czynnościach na miejscu zdarzenia. Mojego klienta oskarżono dopiero po kilku dniach. Wcześniej był przesłuchiwany jako poszkodowany. Zarówno wtedy, jak i później już oskarżony zeznawał dokładnie to samo. Inaczej było z pozostałymi świadkami - mówił adwokat. Obrońca wytknął też błędy policji. - 2 grudnia 2004 roku w Panoramie Leszczyńskiej naczelnik drogówki opisuje wypadek wyjaśniając, że mój klient został oślepiony słońcem i dlatego rzekomo zjechał na pas ruchu tira. Problem w tym, że gazeta ukazała się wczesnym rankiem, a tego samego dnia po godzinie 10.00 policja miała przesłuchać kierowcę ciężarówki, który dziwnym trafem wówczas po raz pierwszy zeznał właśnie o oślepiającym słońcu przedstawiając dokładnie taki stan rzeczy jak naczelnik. To rażące naruszenie procedur polegające na ujawnieniu materiału z postępowania przygotowawczego sugerujące treść zeznań - mówił mecenas Kruk i dodał: - Co do oślepiającego słońca, to po godzinie 11.00, gdy doszło do wypadku, było ono niemal w zenicie. O jakim oślepianiu więc mowa? Jego zdaniem kierowca ciężarówki jechał szybko i często hamował, co znajduje potwierdzenie na tarczy tachografu. Z zeznań wynika, że odcinek z peryferii Wrocławia do Kaczkowa pokonał w 1,5 godziny. Pod Kaczkowem miał próbować wyprzedzić berlingo. Dlatego zjechał na pas przeciwny. - Mój klient nie miał wyjścia, próbował zjechać z drogi tirowi. Wtedy doszło do zderzenia - mówi Kruk. Skrytykował też ekspertyzę biegłych ze spółki Accident, na której prokuratura oparła akt oskarżenia. - Profesor, szef spółki, który swoim nazwiskiem firmuje ekspertyzy ani razy nie zabrał głosu w sądzie. Dowiedziałem się, że ten pan ma tytuł naukowy, ale z organizacji pracy, a nie spraw wypadkowych. W podobnej sprawie przed sądem w Legnicy spółka Accident próbowała wykazać winę taksówkarza, którego później prawomocnie uniewinniono. Ta spółka nie szuka dowodów, ona je tworzy na potrzeby zleceniodawcy - grzmiał Kruk przypominając wpadkę biegłych, którzy w ekspertyzie wykazali ślad na jezdni, który miał być skutkiem wypadku, tyle że wskazano go dwa lata po zdarzeniu, gdy droga przeszła już remont. Prowadząca śledztwo prokurator Małgorzata Handke - Maciuk w mowie końcowej zapewniała. - Nam nie zależało na oskarżeniu pana P. Rzetelnie szukaliśmy winnego wraz z biegłymi. Dziwię się, że sąd nie przychylił się do moich wniosków o dodatkowe ekspertyzy biegłych. Uważam, że nie zebrano w tej sprawie wystarczającego materiału dowodowego. Wnoszę o skazanie oskarżonego - mówiła prokurator w mowie końcowej nie wskazując jednak wymiaru kary. Sędzia Tomasz Momot nie miał dziś jednak wątpliwości ogłaszając wyrok. - Uznaję oskarżonego niewinnym spowodowania tej tragedii. Prokuratura opierała się w sprawie wyłącznie na opinii biegłych nie biorąc wcale pod uwagę zeznań świadków, a te były dla sprawy bardzo ważne. Kierowca berlingo zeznając potwierdził wersję oskarżonego, a kierowca tira składał niespójne wyjaśniania i miał w tym interes jako uczestnik tragedii. Nawet biegli prokuratury wskazali, że materiał dowodowy ze śledztwa z miejsca tragedii był miernej jakości. Na takiej podstawie nie można kogoś oskarżać o tak poważną sprawę jak śmierć pięciu osób - mówił sędzia uzasadniając wyrok. Sam Roman Poślednik w czasie odczytywania i po wyroku nie krył łez. - Od początku siedziałem na ławie oskarżonych będąc niewinnym. Życia to jednak moim bliskim nie zwróci- mówił Radiu Elka. Prokuratura: - Wyrok nie jest prawomocny, więc nie ma mowy o ściganiu innych domniemanych sprawców. Zastanowię się nad apelacją - mówi prokurator Handke Maciuk. (mich tekst/foto)
reklama reklama
reklama
reklama
|
reklama