Na ósmej zmianie w Iraku, trwającej od stycznia do lipca, było dziewięcioro oficerów i jeden sierżant z 69 pułku. Wśród nich podporucznik Justyna Rak. Siedziałam cały czas w bazie - powiedziała Radiu Elka pani porucznik - tylko raz pozwolono mi wyjść poza bramę, ubranej w kamizelkę kuloodporną. Leszczyńscy żołnierze nie ukrywają,
że misja była bardzo trudna. Mają nawet żal, że nie mówiło się o tym w mediach - w cień iracką misję zepchnął wyjazd naszych żołnierzy do Afganistanu, bardzo oszczędnie informowano o tym, co się nad Eufratem i Tygrysem dzieje. A działo się dużo - polska baza ponad 70 razy była ostrzeliwana.
Wybuch pocisku uszkodził mi słuch - mówi kapitan Daniel Katarzyński. Inny oficer, kapitan Robert Adamczyk kilka razy musiał “nurkować” pod stół, gdy tuż obok spadały pociski, a w biurze obok wybuch zabił Amerykanina.
O niebo spokojniejszą pracę miał kapitan Grzegorz Karp, służący w polskim kontyngencie w Bośni.
Powoli nasza misja dobiega końca - powiedział Radiu Elka -
przekazujemy kompetencje lokalnym władzom. Jednak, jak przyznał kapitan, Bałkanom wciąż daleko do spokoju - żywa jest pamięć o okrucieństwach, którymi nawzajem raczyli się Serbowie, Bośniacy czy Chorwaci.
Na spotkaniu z dowódcą 69 pułku, pułkownikiem Markiem Śmietaną zabrakło dwóch żołnierzy, którzy wrócili z Afganistanu: chorążego Mariusza Wojtkowiaka i sierżanta Przemysława Ławrynowicza - zapewne jeszcze trwa ich “rozliczanie” z wojskiem po misji.
Zresztą wszyscy nasi “misjonarze” przechodzą jeszcze badania lekarskie, korzystają z zaległych urlopów i... myślą o kolejnym wyjeździe. Wszyscy bowiem, nawet ci, którzy byli “pod ogniem” mówią jedno - to wciąga. (jad/tekst i foto)