Zabił, ale się nie przyznaje

Dyżurny reporter: 667 70 70 60

Lanos prowadzony przez Jacka O. 19 listopada wyprzedzał ciąg samochodów. Auto wjechało na wysepkę i udrzyło w pracującego tam Wiesława W. Mężczyzna zginął na miejscu. Jego kolega cudem przeżył. Jacek O. został zatrzymany po kilku minutach przez przypadkowy samochód policyjny, gdy rozbitych samochodem jechał w kierunku Rawicza. We krwi miał ponad 2 promile alkoholu. W czasie przesłuchań w prokuraturze przyznał się do winy, mimo to sąd zdecydował o aresztowaniu. Dzisiaj z rawickiego zakładu karnego Jacek O. pod eskortą zjawił się w sądzie gdzie złożył zaskakujące zeznania.
- Nie przyznaję się do winy. Nie zrobiłem tego świadomie. Od dawna mam problem z alkoholem, leczę się psychiatrycznie i zażywam leki. To one są winne wypadkowi i temu, że nic nie pamiętam - mówił w sądzie Jacek O.
Po chwili wyliczył jednak dokładnie ilość wypitych w leszczyńskim barze tuż przed wypadkiem pięćdziesiątek wódki. Po piątej z kolei, jak przyznał, stracił pamięć. Odzyskał ją w chwili zatrzymania przez policję. Najbliżsi ofiary nie wierzą w argumenty Jacka O.
- Może przemyślał to sobie w areszcie. Wiedział, że przyjmując leki i pijąc albo zrobi krzywdę sobie, albo komuś. Nie potrafię mu wybaczyć - mówi żona.
Wątpliwości ma również prokurator.- Nie stwierdzam, by zażywanie leków miało to wpływ na poczytalność oskarżonego i sąd z pewnością nie weźmie również tej argumentacji pod uwagę. Będziemy domagać się najwyższej kary, czyli 12 lat więzienia. Tu nie ma okoliczności łagodzących - mówi prokurator Michał Smętkowski.
Sprawa mogła już dziś zakończyć się wyrokiem. Z powodu nie przyznania się do winy będzie miała jednak dłuższy przebieg. - W związku ze zmianą wcześniejszych zeznań konieczne jest powołanie i przesłuchanie świadków - wyjaśnił sędzia Tomasz Momot prowadzący sprawę. Kolejne rozprawa zaplanowana została na drugą połowę marca.
(mich tekst/foto)

 

reklama