Start Felieton Adamka Tak, to u mnie to morderstwo
Tak, to u mnie to morderstwo |
03.08.2014. Radio Elka, Jarek Adamek | ||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Jak sami wiecie, najtrudniej jest z urlopu wrócić. Może nie pierwszy dzień w pracy - ten najczęściej przebimbamy opowieściami gdzie się było, co widziało, jaka była pogoda, pokazujemy zdjęcia i dowiadujemy się ploteczek, cóż to się działo, kiedy nas nie było. Gorzej już nazajutrz, kiedy nikogo nasze wakacje już nie interesują i trza się brać za robotę, żeby zarobić na spłatę rachunków i mocno nadwyrężonych kart kredytowych. I powiem wam szczerze - to boli. W teorii nazywa się to „zespołem drugiego dnia”. W teorii. Bo w praktyce mój najgorszy dzień po tegorocznym urlopie to nie był ani poniedziałek, ani wtorek. Tylko niedziela - ostatni dzień urlopu. Tego dnia bowiem wieczorem okazało się, że zostałem świadkiem morderstwa... Historię znacie z naszych radiowych i portalowych doniesień tudzież innych mediów. Zabójstwo na Metziga. Dwóch podejrzanych o uduszenie mieszkańca kamienicy. No właśnie - to moja kamienica. Znaczy ta, w której mieszkam. W niedzielę wieczorem zaroiło się tu od policjantów w mundurach i cywilu, którzy wchodząc natykali się na mnie i dębieli, a w ich oczach widziałem nieme pytanie: „skąd te pismaki wiedzą?”. Musiałem więc wyjaśniać, że tu mieszkam, więc zaraz potem to ja musiałem odpowiadać na dziesiątki pytań. Wiem. Wiem, że sprawa jest mało wesoła, więc mój zwyczajny, lekki - żeby nie powiedzieć flejowaty - ton nie jest na miejscu. Nie będę się więc silił na wesołość. Szczerze mówiąc przez ostatnie dwa tygodnie zastanawiałem się, jak odnieść się do tej sprawy. Sąsiada (zamordowanego) praktycznie nie znałem - ot, czasem wymienialiśmy uprzejmości. Podobnie zresztą było z jednym z podejrzanych, który też był częstym gościem swojej - domniemanej - ofiary. Oględnie mówiąc nie było to spokojne i przykładne lokum. Gdyby mnie ktoś poprosił o szczerość, odpowiedziałbym, że była to raczej dość aktywna melina. Dlatego w pierwszym odruchu po zabójstwie chciałem napisać wściekły tekst, wylewając swój żal na tych, którzy traktują Starówkę jak jedno wielkie zagłębie mieszkań socjalnych. Gdzie spokojni mieszkańcy kamienic zostają uszczęśliwieni sąsiadami, którzy robią w nocy awantury, sprowadzają najdziwniejszych gości, kradną wszystko, co nie jest zamknięte pod kluczem i urynują w bramach i na klatkach schodowych. No i nie płacą czynszu, oczywiście. Że już nie powiem o wrzaskach, jegomościach zalegających na ławkach i żebrających pod sklepami z tanim alkoholem, parkomatami i bankomatami. Chciałem wykrzyczeć mój żal za to, że Starówka nie jest miejscem, gdzie można czuć się bezpiecznie, a już na pewno komfortowo. Chciałem opieprzyć wszystkich z góry na dół: od prezydenta i radnych po policję i straż miejską. Chciałem, ale po jakimś czasie mi przeszło. Bo zdałem sobie sprawę, że to z pewnością emocje spowodowane stresem. Też byście tak mieli, gdyby przez kilka upalnych dni towarzyszył wam paskudny zapach na korytarzu, a pod drzwiami zapalano by wam znicze. Emocje, nic więcej. Bo przecież rozum podpowiada, że są w tym mieście mądrzy ludzie, którzy wiedzą lepiej ode mnie, jak ma wyglądać Starówka. Jak ma być ładna, bezpieczna i przyciągająca mieszkańców i przyjezdnych. Cały czas nad tym pracują, nie szczędzą wysiłków, wręcz spać nie mogą po nocach, żeby serce Leszna żyło - a nie gniło. Są tacy, prawda? Powiedzcie, że są. Powiedzcie... Halo?...
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama