Start Felieton Adamka Eksperyment na żywym organizmie
Eksperyment na żywym organizmie |
13.10.2014. Radio Elka, Jarek Adamek | ||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 A jak nie z czystym sumieniem, to z przyjemnością - jest kilka całkiem ładnych i grzechu wartych kobiet. Tak jest w Lesznie. A poza Lesznem? No tu jest całkiem inaczej. Drodzy Państwo spoza Leszna, nie wiem czy zauważyliście, ale znowu robicie za króliki doświadczalne. Jeżeli nie zauważyliście, to zauważcie. Królikami jesteście wy, a eksperyment nazywa się Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Takie coś mamy w każdej gminie w Polsce, poza co większymi miastami. Leszno się załapało jeszcze, ale jako jedno z mniejszych, na takie wybory, jakie mieliśmy od lat. Mniejsze natomiast: Kościan, Gostyń, Rawicz i każda jeszcze mniejsza gmina od Przemętu po Borek ma JOWy. I nie ma tam list wystawianych przez komitety, ale do każdego mandatu odbywa się wyścig pojedynczych kandydatów. Okręgi są najczęściej małe - fyrtel ulic albo jedna, dwie wsie. I dwóch, trzech, czterech albo tuzin kandydatów. Wygrywa ten, który dostanie najwięcej głosów, reszta w nagrodę pocieszenie dostaje do zapłacenia rachunki za plakaty i ulotki. Podobno ma to być lekarstwo na naszą niedojrzałą demokrację. Podobno ma to nas zabezpieczyć przed „partyjniactwem” i dać mieszkańcom lepszą reprezentację i wpływ na rzeczywistość. Tak przynajmniej uważają zwolennicy JOWów - a jest ich od groma: od prezydenta Komorowskiego po Pawła Kukiza. Musi ich być sporo, skoro posłowie tak zmienili ordynację wyborczą. No ja wiem, że Prezydent RP to Ojciec Narodu i głupio mu się sprzeciwiać, ale wolno psu na Pana Boga szczekać. Bo jakoś nie mam, proszę ja Państwa, przekonania. Popatrzcie sami: niby jednomandatowe mają nas chronić przed omnipotencją partii politycznych. Byłoby super, ale przecież partie też mogą wystawić swojego kandydata w tych wyborach. Kiedyś można było przynajmniej z partyjnej listy wybrać tego najlepszego - niech wam będzie że najmądrzejszego. Teraz jest tylko jeden, i choćbyśmy może mieli o partii całkiem niezłą opinię może się zdarzyć, że z tym jednym nam wyjątkowo nie po drodze. Bywało tak w przeszłości choćby w Lesznie, gdzie „jedynka” mandatu nie dostała, bo ludzie woleli „dwójkę” albo i „szóstkę”. No i pamiętajcie, że partie mają całkiem niezłe budżety, mogą więc zrobić o wiele lepszą kampanię niż zwykły dajmy na to Adamek. Owszem, może i jednomandatówki się sprawdzają w co niektórych krajach: w USA czy GB. Ale tam po pierwsze mamy dwie albo trzy partie, do których ludzie należą, a konsekwencją tego są prawybory na na kandydatów, więc już wcześniej ludzie wybierają tego jednego (ze swojej partii), który ma walczyć z tym drugim. Po drugie: reprezentatywność. Owszem istnieje, tylko tak aż do bólu. To znaczy człowiek jest wybierany ze swojego fyrtla, musi więc zdobyć głosy we fyrtlu. Musi więc naobiecywać, że będzie robił wszystko dla wioski albo dzielnicy, a nie dla tych z sąsiedniej. Boję się, że JOWy zabiją rozsądnych kandydatów zdających sobie sprawę z tak zwanego „dobra wspólnego”. Że gmina to całość i trzeba myśleć według jakiegoś całościowego planu. Wygrają ci od lamp, chodników i placów zabaw na swojej ulicy. Bo - co zrozumiałe - to oni przekonają do zagłosowania na nich. Ale potem trzeba będzie spełnić obietnicę, a nie będzie to łatwe, jak się w radzie gminy spotka piętnastu zapatrzonych we własny fyrtel. A jak się nie uda, to w następnych wyborach nie ma co brać udziału. No i jeszcze jedna rzecz. Zdarza się, że radny w czasie kadencji radnym być przestaje. Smutne, ale prawdziwe - zgon, skazanie, wyprowadzka czy rezygnacja. Dotąd mandat obejmował następny z listy. Teraz trzeba będzie robić nowe wybory. Oczywiście jednomandatowe. I polka rozpoczyna się od nowa.
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama