Start Felieton Adamka Dezorganizacja, straty i szkody
Dezorganizacja, straty i szkody |
28.04.2015. Radio Elka, Jarek Adamek | ||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Wiemy już oczywiście, że lodowisko nie pomogło Malepszemu ani na jotę. Nawiasem mówiąc, nie pomogła mu też wyremontowana w poprzedniej kadencji „Piątka” ani sala sportowa na Zaborowie. Nie pomogło mu nic, bo przegrał. Platformie też zresztą lodowisko nie pomogło, bo też przegrała. A lodowisko? Wszystko wskazuje na to, że coś tam wygrało. Że przejdzie do historii Leszna jako partactwo stulecia. Wszyscy wiedzieliśmy, że jest z tą budową źle. Że minęła już druga zima i nie pojawił się na nim nawet centymetr lodu (sztucznego oczywiście, bo gołoledzi nie liczę). Że stoi i straszy rozkopaniem, rozgrzebaniem i niewykończeniem niczym elektrownia atomowa Żarnowiec. Że - cytując klasyka - coś tam, coś tam i kamieni kupa. Wiedzieliśmy, że wykonawca okazał się niesolidny i niewypłacalny i trzeba było pogonić dziada, co uczynił jeszcze poprzedni prezydent na sam koniec urzędowania. Wiedzieliśmy, że sobie troszkę zbyt ambitnie wymyślili jakieś dachy w supertechnologiach, co skutkuje kosmicznymi cenami zaproponowanymi przez tych, który mieli kończyć budowę. Wiedzieliśmy, że trzeba coś tam pozmieniać, żeby było taniej i realniej. To wszystko wiedzieliśmy. Ale nie mieliśmy pojęcia, że lodowisko jest jednym wielkim partactwem. Od samego początku - od koncepcji, poprzez projekt, wykonanie, materiały, po nadzór inwestorski. A właściwie brak nadzoru. Tak przynajmniej wygląda z przedstawionego nam raportu przygotowanego na zlecenie Komisji Rewizyjnej. Dwa miliony poszły w błoto - skomentował nowy prezydent Borowiak. Spartolony projekt, według którego lodowisko ma być czynne przez cztery miesiące w roku - od grudnia do marca. Spartolone wykonawstwo, przez co po góra dwóch latach użytkowania trzeba by zamknąć obiekt na czas generalnego remontu. Spartolony nadzór, dzięki czemu podatnicy zapłaciliby za te cztery czy nawet osiem miesięcy parę grubych milionów, a potem znów parę milionów, i znowu... Oczywiście wiem, że na razie mamy do czynienia ze zdaniem Komisji Rewizyjnej. Pewnie pojawi się jakaś linia obrony. Może i kilka linii - począwszy od zapewnień, że dołożono wszelkich starań i wszystko było zgodne z projektem, a projekt z zamówioną koncepcją, skończywszy na oskarżeniach o polityczny odwet i polowanie na czarownice. Nie zapominajmy też o modnym w wielkiej polityce określeniu „temat zastępczy”. Jeżeli to wszystko, co usłyszeliśmy i zobaczyliśmy na zdjęciach jest prawdą, jeżeli ten ekspert od budownictwa, który raport przygotował, się nie myli, to włos się na głowie jeży, a w głowie pojawia się tylko jedno słowo, którego można użyć bez obawy o demoralizację nieletnich. Tym słowem jest sabotaż. Sabotaż: według słownika „umyślne niewypełnienie albo wypełnianie wadliwie swoich obowiązków w zamiarze wywołania dezorganizacji, strat i szkód”. Zasadniczo więc się zgadza. Jest dezorganizacja, są straty i są szkody. Drżę na myśl, że było to działanie świadome. Może i nie. Może ci wszyscy, którzy projektowali, budowali i nadzorowali nie mieli pojęcia o tym, co się dzieje i co robią. Ale to by oznaczało, że kilkadziesiąt osób to, łagodnie mówiąc, skończone bałwany którym dano się pobawić milionami złotych. Nie wiem co gorsze.
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama