Dać na żużel? Pewnie, ale za coś

Dyżurny reporter: 667 70 70 60

Myślę, że co do tego nikt nie ma wątpliwości - za wyasygnowaniem z miejskiego sejfu kupki pieniędzy są chyba wszyscy radni. Jedni co prawda chcą, żeby kupka była większa, inni żeby mniejsza. - Zgadzamy się co do zasady - stwierdził ostatnio na naszej antenie szef opozycyjnego klubu Lewicy. Zasada bowiem jest taka, że miasto daje i nie pyta na co.

Pamiętacie, jak kiedyś ówczesna opozycja miała czelność zapytać? Ówczesny prezes przyszedł, opieprzył radnych z góry na dół i powiedział, że może się podać do dymisji. Wszyscy na baczność zapewnili, że broń boże, i że nie ma tematu. Bo - przypomnę po raz kolejny - żużel jest prawdziwą religią tego miasta, a w przypadku religii istnieją dogmaty, które rozumowi się wymykają.

Moim zdaniem najważniejszym dogmatem jest ten o promocji, jaką Lesznu żużel robi. Że cały świat Leszno zna ze względu na te trwające jedną minutę okrążenia motorami wokół boiska do futbolu. Dogmat to dogmat - trzeba wierzyć, choć rozum krzywi się nieco. Bo na świecie wyścigi motocyklowe kojarzą się chyba raczej ze ścigaczami na asfaltowych torach albo motocrossem.

Owszem - żużel bywa uprawiany w Wielkiej Brytanii, Danii czy Szwecji, ale zdaje się, że raczej po wioskach. Mało tego - w Polsce nie wszędzie wiadomo o co chodzi. A jak chcieli go warszawiakom pokazać na Narodowym, to wyszło jak wyszło. Był taki napis na tym Grand Prix: „tak to właśnie wygląda”. Naprawdę? - stwierdził zapewne niejeden mieszkaniec Stolicy. Bo zanim zrozumiał, o co w tym sporcie chodzi, zawody przerwano i musiał iść do domu.

Wiem że marudzę. I naprawdę wiem, że Leszno nie ma innego tak masowo oglądanego sportu. Więc, już zupełnie na serio przyznaję, że Unia powinna dostać pieniądze od miasta. Niech wam będzie, że cały milion. Po pierwsze kasa idzie z wolnych środków, czyli czegoś co w domowym budżecie przypomina jakąś ekstra kasę, na przykład z „czwórki” w totka. Wpadnie poza planem, więc może pójść na jakiś miły rozkurz. Po drugie, wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście w tym roku Leszno może wygrać ligę, a perspektywa dołożenia takiemu Toruniowi, Wrocławiowi czy nawet (zwłaszcza!) Zielonej Górze miło łechce mój szowinizm lokalny.

Jednakowoż, jeśli wolno mi coś powiedzieć, nie dałbym tych pieniędzy za darmochę. Po pierwsze, niech ta promocja rzeczywiście będzie. Żeby ci zawodnicy jakoś błyszczeli naszym herbem w miejscach, które kamery naprawdę pokazują. Żeby panowie Pawliccy albo Musielak mieli wypisane „Leszno” na szyjach albo czołach - to podobno najlepsze miejsca na loga sponsorskie, bo ekran nie przytnie.

Wreszcie najbardziej chciałbym, żeby Unia pokazała, że szanuje te pieniądze. Bo nadwyżka nadwyżką, ale pieniądze pochodzą od podatników, czyli mieszkańców Leszna. Na marginesie ciekawa rzecz: podobno większość widzów na meczach przyjeżdża spoza Leszna, ale to miasto ma dawać na klub a nie okoliczne gminy, ale mniejsza z tym. Skoro więc podatnik z Leszna dokłada milion, niechże mu się podziękuje jakoś. Najlepiej zostawiając mu w kieszeni parę groszy.

Czy, szanowna Unio, nie byłoby sensowne, gdyby bilet był o 10-20 procent tańszy dla kogoś, kto pokaże dowód osobisty wydany przez Prezydenta Leszna? Kiedy się ostatnio podzieliłem z kimś tym pomysłem odpowiedział, że to mogłoby prowadzić do nadużyć. Nie bardzo wiem jakich - ludzie zaczęliby fałszować dowody osobiste? Dla 5 złotych? To by już była desperacja rzeczywiście bliska religijnego fanatyzmu.

Albo czy nie można by zafundować miejsc dla dzieciaków z leszczyńskich szkół albo przedszkoli? Niekoniecznie cały stadion - ot, jeden sektor, który w dodatku mógłby wtedy postarać się o specjalną oprawę. To mogłoby zadziałać pewnie trochę tak, jak rozdawane na lewo i prawo bilety do cyrków - smarkacz dostaje i ciągnie rodzica, a ten już musi zapłacić, choć niekoniecznie lubi cyrk. A przecież żuzel to o wiele więcej niż cyrk, prawda?

No ja wiem, że takie rzeczy mogą się nie przełożyć na wielkie pieniądze. Ale byłyby bardzo miłym gestem - prawie tak miłym, jak milionik od mieszkańców.