Start
Chef vs. szef
Jak się zabrać do szparagów


Beata Kawka: mamy w teatrze wspólną kuchnięJak się zabrać do szparagów |
05.05.2017. Radio Elka | |||||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: ![]() Beata Kawka w leszczyńskim Teatrze Miejskim odpowiada za dobór repertuaru i jakość wystawianych spektakli. Jej zadaniem jest między innymi dobór zespołu – począwszy od reżysera na aktorach kończąc – i budowanie między nimi więzi, która zaowocuje na scenie. Niezawodnym na to sposobem są także wspólne posiłki. -Mamy w teatrze kuchnię, która jest rzeczywiście wspólna – opowiada – zbieramy się tam głównie na śniadaniach, każdy stara się coś ugotować dla innych. Z obiadami i kolacjami bywa różnie – najczęściej okres prób jest tak intensywny, że pozostają wizyty w barach i restauracjach, w tym też w La Calmie. W działającym od roku Teatrze Miejskim pojawiła się już swoista tradycja, kultywowana właśnie przez panią dyrektor. -Po próbie generalnej, przed premierą każdej sztuki piekę kaczkę – mówi Beata Kawka – kiedy obsada jest większa, żeby dla wszystkich starczyło, są to dwie albo nawet trzy kaczki. Kaczka przyrządzana jest w tradycyjny sposób, czyli pieczona w całości i nadziewana jabłkami. -Podczas pieczenia podlewam ją czerwonym winem, na samym końcu procesu zamiast wina używam soku brzoskwiniowego – mówi pani Beata. O pieczonej kaczce opowiadał niedawno inny gość specjalny Chef vs Szef w La Calmie – menedżer Unii Leszno Piotr Baron. Wtedy Waldemar Kaniewski i Patryk Wróblewski przyrządzali ją w ramach swojej rywalizacji. -Z pewnością kaczka wróci, bo była hitem, a poza tym muszę wziąć rewanż na Patryku – mówi szef restauracji – jednak z tym jeszcze trochę zaczekamy. Rewanżem miała być także ostatnia tura rywalizacji. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu kucharze znów przyrządzali żeberka. Szef kuchni Patryk Wróblewski znów podał żeberka barbecue, w gęstym mięsno-owocowym sosie. Szef La Calmy Waldemar Kaniewski również zdecydował się na słodką wersję – żeberka marynowane w miodzie z musztardą i zapieczone w piecu. Wygrały moje, czyli barbecue – odpowiada Wróblewski – nasi goście po prostu wiedzą co dobre i nie zmieniają zdania. W ten sposób szef kuchni zdominował kwietniową „tabelę rozgrywek”, wygrywając już po raz trzeci, przy jednym zwycięstwie pana Waldemara. A co czeka nas w tym tygodniu? Szparagi. -O tej porze roku odpowiedź może być tylko jedna: szparagi – zgodnie odpowiadają kucharze. Nie ma się czemu dziwić. Szparagi to hasło, które powoduje dreszcz wzruszenia u każdego smakosza. To prawdziwy arystokrata wśród warzyw, uprawiane już w starożytności przez Egipcjan, Greków i Rzymian. Katon Starszy w II w. p.n.e. uznał, że to jedyne poza kapustą warzywo warte uprawy. Szparagi cieszyły się nawet swoistym kultem, zwłaszcza wśród panów, którzy uważali je za afrodyzjak, także ze względu na charakterystyczny kształt pędów. Najważniejsze jednak są delikatny smak, lekkostrawność i wartości odżywcze: szparagi to źródło witaminy C, soli mineralnych i przeciwutleniaczy, a przy tym niska wartość energetyczna, przez co są idealnym składnikiem zdrowej diety. Na „arystokratycznym” charakterze warzywa zaważyło niewątpliwie także to, że sezon na nie jest bardzo krótki – trwa zaledwie kilka tygodni od połowy kwietnia do początku czerwca. Szparagi ukochali szczególnie Niemcy – to oni konsumują ogromną większość pędów uprawianych w Polsce, przyrządzając je na dziesiątki sposobów: począwszy od zup na zapiekankach kończąc. W menu Chef vs Szef mamy więc szparagową ucztę. Obaj kucharze zaczęli od ugotowania młodych, świeżych pędów w wodzie z dodatkiem soli, cukru i masła. -To bardzo ważne, żeby szparagi były świeże, dłuższe, nawet dwudniowe przechowywanie powoduje że gorzkną, dlatego lepiej kupować je na targowiskach albo bezpośrednio od producentów, a nie w marketach – mówi Patryk Wróblewski. Szef kuchni La Calmy podczas gotowania wrzucił do wody kilka listków świeżego lubczyku (zioła również mającego sławę afrodyzjaka). Potem przygotował sos, na który złożyły się szynka dojrzewająca, masło, tarta bułka i jajka na twardo, całość posypał zaś siekanym lubczykiem. -Można ten sposób nazwać „polskim”, ze względu na tartą bułkę, masło i jajka – mówi – lubczyk dodaje zaś bardzo specjalnego aromatu. Waldemar Kaniewski z kolei przygotował szparagi w stylu włoskiej Carbonary: polane sosem, którego główne składniki to wędzony boczek, cebula, czosnek i śmietana, dodatkiem są zaś ser emilgrana i natka pietruszki. -Boczek oczywiście jest z naszej ulubionej, unikalnej świni złotnickiej – dodaje właściciel restauracji. Gość specjalny Beata Kawka spróbowała już obu wersji. Jak podkreśla, szparagi uwielbia. -Ich wielkim atutem jest mała ilość kalorii, dzięki czemu można zjeść ich dużo bez obawy o linię, a to bardzo ważne dla kobiet – uśmiecha się – trzeba przyznać, że szparagi pana Waldka w sosie ze śmietaną i boczkiem są mniej dietetyczne, jednak niestety to one mi bardziej smakują. Jakie będzie zdanie innych gości, o tym przekonamy się za tydzień. Tymczasem zapraszamy na Grodzką 12 na jedyną w swoim rodzaju szparagową rozpustę – od dziś do czwartku 11 maja, w tradycyjnej cenie 25 złotych za oba dania.
reklama reklama
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama