Start
Nasz reporter na bloku operacyjnymCztery godziny w sercu szpitala |
31.05.2017. Radio Elka, Andrzej Cieślik | ||||||||||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: W leszczyńskim szpitalu jest sześć sal operacyjnych plus sala cięć cesarskich. Codziennie jedna z nich jest dyżurna, czyli gotowa na przyjęcie ofiary wypadku czy innego dramatycznego zdarzenia. Na pięciu z nich odbywają się planowe operacje, które dzień wcześniej zostają zgłoszone do kierownika bloku. Z bloku korzystają w razie potrzeby także lekarze położnicy, gdy sala CC na bloku porodowym jest już zajęta.![]() Dzięki życzliwości dyrekcji WSZ jako pierwszy fotoreporter w historii WSZ uzyskałem wstęp na blok operacyjny. Moją opiekunką - ,,aniołem stróżem” - pierwszego dnia była pielęgniarka oddziałowa pani Lucyna Wilgosiewicz, a drugiego dnia p.o. kierownika Bloku pani Dorota Jurga. Przygotowania do wejścia na salę Najpierw była krótka instrukcja ogólna co wolno, czego nie wolno. - Nie wolno niczego dotykać ani opierać się o urządzenia, zbliżać się zbytnio do stołu operacyjnego i używać telefonu - mówi oddziałowa. Potem idę do śluzy przebrać się. Wszystkie rzeczy osobiste zostają w śluzie (oprócz majtek). Zakładam jednorazowe spodnie, bluzę, gumowe buty, czepek na głowę i maseczkę na twarz. Jeszcze tylko mycie rąk w środkach dezynfekujących i wychodzę na korytarz bloku. Wyglądam prawie jak wszyscy na bloku. Gdyby nie aparat fotograficzny, to mógłbym być potraktowany jako lekarz na stażu. Przechodzimy z oddziałową do pierwszej sali. W myjni spotykam trzech lekarzy, którzy stoją przy umywalkach i przez kilka minut myją ręce. Wcześniej jeden z nich był na sali i zdezynfekował pole operacyjne specjalnym płynem. Lekarz anestezjolog w tym czasie znieczulał pacjenta do zabiegu. Po umyciu i dezynfekcji wychodzą na salę operacyjną. Na środku leży pacjent przykryty serwetą medyczną. Wchodzą lekarze, instrumentariuszki pomagają założyć lekarzom sterylne fartuchy, potem jeszcze rękawice. Teraz kolejny etap - przykrywanie pacjenta sterylnymi, jednorazowymi serwetami. Pozostaje tylko otwór na pole operacyjne. Dzisiaj operowana będzie tarczyca. Przy typowym zabiegu jeden lekarz operuje, drugi asystuje, czyli pomaga. Przy dzisiejszym zabiegu jest trzech chirurgów. Instrumentariuszka podaje i odbiera niezbędne przyrządy i narzędzia. Druga instrumentariuszka, tzw. ,,brudna”, odbiera brudne, niepotrzebne gaziki i nanosi wszystko do komputera, przeważnie czytnikiem kodów, rzadko wpisuje ręcznie. Obserwuję przebieg zabiegu, robię zdjęcia, mój ,,anioł stróż” czuwa, żebym zbytnio się nie zbliżał do stołu i czegoś przypadkiem nie dotknął. Likwidacja przepukliny brzusznej Idziemy na kolejną salę, tu trwa już zabieg likwidacji przepukliny brzusznej. Przy stole 2+1, czyli dwóch chirurgów i instrumentariuszka. Wszytko zmierza ku finałowi. Po kilkunastu minutach wychodzimy na korytarz. Mimo że na salach jest klimatyzacja, robi mi się ciepło. To chyba z wrażenia. Na sali w razie potrzeby pacjent w oczekiwaniu na zabieg przykrywany jest folią termiczną, utrzymującą optymalną temperaturę ciała. Przechodzimy na kolejną salę. Tu w myjni zastajemy chirurgów i ortopedów w trakcie mycia rąk, to potrwa jeszcze kilka minut. Wykorzystujemy czas i pani oddziałowa pokazuje podręczny magazyn jednorazowych środków medycznych wykorzystywanych na sali operacyjnej. Idziemy do kolejnego magazynu - tu leżą narzędzia, przyrządy i implanty. Wszystko sterylnie zapakowane, opisane i oznakowane kodem kreskowym. Wiertarka, młotek i rodzaj dłuta... Wracamy na salę operacyjną. Ortopedzi zaczną za chwilę operować. Dość trudny zabieg - pacjent ze złamaniem szyjki kości udowej. Anestezjolog stoi przy głowie pacjenta, pielęgniarka anestezjologiczna nanosi dane do komputera. Czas zaintubowania, rodzaj podanych środków, ciśnienie, tętno. Do prawidłowego przeprowadzenia operacji niezbędny jest mobilny aparat RTG. Cała ekipa zakłada specjalne fartuchy ochronne. Przed włączeniem aparatu RTG wychodzimy z sali operacyjnej. Po pół godzinie ponownie wchodzimy na salę - duże wrażenie robi zestaw narzędzi na stoliku - wiertarka, młotek i rodzaj dłuta. Co jakiś czas słychać odgłosy uderzania młotkiem lub specjalną wiertarką. Operator precyzyjnie usuwa zniszczony staw biodrowy. Potem dopasowuje rozmiar metalowej endoprotezy. Słychać tylko krótkie nazwy potrzebnego narzędzia, które szybko podaje instrumentariuszka. Często trzyma kolejne narzędzie gotowe, bo cały czas obserwuje przebieg zabiegu. W operacji bierze udział trzech lekarzy. Widać, że zabieg wymaga sporo wiedzy, doświadczenia i siły. Usunięcie pęcherzyka żółciowego Mój ,,anioł stróż” mówi, że za pół godziny będzie ciekawy zabieg chirurgiczny - laparoskopowe usunięcie pęcherzyka żółciowego. Postanawiamy zaczekać. Gdy minęło pół godziny zjawiamy się na sali operacyjnej. Dwaj chirurdzy właśnie zakładają fartuchy operacyjne, rękawice. Instrumentariuszka podaje im kolejne części laparoskopu. Trzy małe nacięcia powłok brzusznych, powoli pompowany jest dwutlenek węgla, który podnosi powłoki brzuszne i umożliwia obserwację miejsca zabiegu. Pada komenda - światło. Gasną lampy i lekarze spoglądają na dwa monitory. Widać dokładnie głównego winowajcę zabiegu - pęcherzyk żółciowy, nie wygląda na zdrowy. Chirurdzy przystępują do usunięcia, które idzie nadspodziewanie łatwo. Zamiast klasycznych skalpeli trzymają w rękach manipulatory laparoskopowe. Wszystko bardzo wyraźnie widać na monitorach. Po kilkunastu minutach pęcherzyk zostaje usunięty i wydobyty na powierzchnię. To już dla mnie wystarczy. Dziękuję za możliwość śledzenia i wykonania dokumentacji fotograficznej zabiegu. Wracamy z oddziałową do jej pomieszczenia. Ponad dwie godziny w sercu szpitala, to ciekawe doświadczenie. Następny dzień kolejna wizyta na bloku operacyjnym Tym razem moim ,,aniołem stróżem” jest pani Dorota Jurga, p.o. kierownika bloku. W myjni spotykamy prof. Dariusza Szpurka, który skrupulatnie myje się przed operacją. Informuje nas, że za chwile będzie rzadki w Lesznie typ zabiegu ginekologicznego, w którym połowa czynności odbywa się z użyciem laparoskopu i druga część metodą klasyczną. Przy stole operacyjnym stoi 3 lekarzy i lekarz stażysta. Obserwujemy przebieg części laparoskopowej i wychodzimy. W następnej sali odbywa się zabieg usunięcia pęcherzyka żółciowego metodą laparoskopową. Na ekranach monitorów wszystko wydaje się łatwe i proste. Lekarze trzymają w rękach manipulatory i patrzą na ekrany, a nie na pacjenta. Trafiliśmy akurat na finał - pęcherzyk zostaje wydobyty i trafia na specjalne naczynie. Wymieniamy kilka zdań z lekarzem i opuszczamy salę. Ponownie wchodzimy do sali gdzie operował zespół ginekologów. Zabieg jest już na pozytywnym finiszu. Dziękuję dyrekcji WSZ, lekarzom, pielęgniarkom instrumentariuszkom i anestezjologicznym za możliwość śledzenia ich podczas pracy. Szczególne podziękowania dla moich ,,aniołów stróży” pani Lucyny Wilgosiewicz, pielęgniarki oddziałowej i Doroty Jurgi, po kierowniczki bloku, za pilnowanie i życzliwe wyjaśnianie zasad pracy na oddziale. Andrzej Cieślik
reklama
reklama
reklama
reklama
|
reklama