Start Felieton Adamka Szału nie ma
Szału nie ma |
27.08.2019. Radio Elka, Jarek Adamek | |||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Najpierw usłyszeliśmy (a właściwie ja usłyszałem na własne uszy od Bardzo Ważnej Osoby w okręgu), że na liście będzie Barbara Mroczkowska. Ta zaraz potem zaprzeczyła - wprawdzie jej proponowano, ale odmówiła, więc ciężko się zdziwiła słysząc swoje nazwisko. Podobnie było z Jackiem Gwizdkiem z Rawicza, którego kandydowanie obwieszczono światu, podczas gdy ten zapewnił, że propozycji nie przyjął. Także Krzysztof Fekecz z Gostynia mocno się zdziwił, widząc swoje nazwisko i natychmiast zdementował informację o swoim starcie. Przyznaję, że nie mam bladego pojęcia o układaniu list wyborczych, ale chyba nie robi się tego na zasadzie „kogo my tam mamy, tego wpiszemy, niech się cieszy, że matka partia docenia, a że musi teraz wyrwać sobie trzy miesiące z kalendarza i zaciągnąć kredyt na kampanię, to już jego problem”. W końcu i tak chodzi o to, żeby zbierał głosy na jedynki, dwójki, czy trójki. Znam kilku kandydatów, którzy latami te kredyty potem spłacali, obiecując sobie, że już nigdy więcej nie pójdą w politykę. I obiecując swoim żonom, że następny kredyt to już na pewno na remont pójdzie. Nie wiem, może tak samo było i w PiSie, ale tam żaden kandydat nie krzyczał, że przecież nie chciał. Oczywiście można zrozumieć też niechęć do kandydowania z partii opozycyjnej, której sondaże cały czas nie dają szans na zwycięstwo, mimo ogromnych starań polityków partii rządzącej. Żadne prywatne przeloty rządowymi samolotami, ani żadne chryje w Ministerstwie Sprawiedliwości nie wydają się narodowi przeszkadzać, przynajmniej tak wynika z badań opinii publicznej. Więc można zrozumieć, że „doły” wcale się nie palą do politycznej walki - akurat sam doskonale to rozumiem, bo już w dzieciństwie tatuś mi zawsze mówił, żebym grał tylko w to, w co wygrywam. Zresztą kiedyś, bardzo, bardzo dawno temu, otrzymałem propozycję kandydowania. Mniejsza z tym od kogo i do jakiego gremium. Poprosiłem zapraszającego o podanie nazwisk pozostałych kandydatów. Po czym zaproponowałem, żeby wymienić połowę z nich na innych, bo jakoś mi z nimi nie po drodze. Oczywiście zostałem - jak to mówią młodzi ludzie - posłany na drzewo i tak moja polityczna kariera skończyła się, zanim się zaczęła. Ostatecznie jednak i PiS, i KO swoje listy skompletowali, a nawet zdążyli oficjalnie zainaugurować kampanię. I zaraz po inauguracji zauważyłem, że lista obietnic dotyczących naszego regionu jest bardzo skromna. Jedni i drudzy podkreślają konieczność zmodernizowania DK 12 - PiS skromniej i ciszej, mówi o remoncie i obwodnicy Gostynia, KO stać na większy gest: ekspresówkę z obwodnicami wszystkiego. A poza tym? „Przywrócimy połączenie Leszna z Warszawą, odwodnimy Gostyń, żeby nie był zalewany, dokończymy S-5…” Szału nie ma. Albo nasi politycy wiedzą, że jak obiecają, to się ich wyborcy będą potem przez cztery lata czepiać, czemu nie realizują. A potem, co gorsza, nie wybiorą ponownie, więc lepiej nie szaleć. Albo - i w to drugie wyjaśnienie bardzo chciałbym wierzyć: po prostu nie ma już co obiecywać, bo naród już wszystko ma. Autostrady, drogi ekspresowe, szybkie linie kolejowe, wodotryski i pięćset złotych na każde dziecko. Więc co tu jeszcze obiecać? Jeśli mogę coś zaproponować, to chciałbym kolejny urlop. Płatny i roczny. Z dofinansowaniem na podróż dookoła świata. Wtedy nawet mógłbym pisać felietony codziennie. Dwa razy dziennie. Obiecuję.
reklama
reklama
reklama
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama