Start Felieton Adamka Ślimaki na mecie
Ślimaki na mecie |
18.09.2019. Radio Elka, Jarek Adamek | ||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Komu jak komu, ale leszczyniakom baloniarstwo obce nie jest - jeszcze nie zgasły wspomnienia po kolejnym Pucharze Leszna, w tym roku rozgrywanym razem z Balonowymi Mistrzostwami Polski. Mam nadzieję, że się Państwu podobało, tym bardziej że dołożyłem swoje trzy grosze do organizacji. Zawody wygrał młody pilot z Tarnowa Mateusz Rękas, który prosto z Leszna pojechał do francuskiego Montbelliard, żeby wziąć udział właśnie w Pucharze Gordona Benneta. Mateusz bowiem w ubiegłym roku te zawody wygrał, lecąc razem z warszawiakiem Jackiem Bogdańskim z Berna w Szwajcarii na pola Grunwaldu. Zasady Gordona Bennetta są najprostsze w całym balonowym sporcie: trzeba po prostu pokonać jak najdłuższy dystans z miejsca startu do miejsca lądowania. I tyle. Dystans mierzony jest w linii prostej, nie ma więc znaczenia, ile kilometrów balon naprawdę przeleci. Proste i przejrzyste, bez żadnych niuansów, równe dla wszystkich i - co najważniejsze - zrozumiałe dla publiczności. Rekord świata wynosi 3400 kilometrów. Czas przelotu także się nie liczy, choć oczywiście jest odnotowywany - ten najdłuższy wynosi 92 godziny. W odróżnieniu od znanych Państwu „leszczyńskich” balonów, w Pucharze Gordona Bennetta biorą udział balony gazowe, czyli napełniane nie powietrzem, które się podgrzewa, ale gazem lżejszym od powietrza - rzadziej helem, częściej (ze względów ekonomicznych) wodorem. Sterowanie, podobnie jak w przypadku „grzańców” polega na zmienianiu wysokości i łapaniu wiejących w pożądanych kierunkach wiatrów, w „gazowcach” służy do tego zawór upuszczający gaz (żeby obniżyć lot) i wyrzucanie balastu, zwykle piasku (żeby zwiększyć wysokość). Tylko tyle i aż tyle, a cały lotniczy świat od piątku śledził strony pokazujące trasę dwudziestu balonów, lecących przez całą Europę. Polska w tym sporcie ma się czym pochwalić: nasi piloci triumfowali sześć razy w ciągu ponad 60 edycji zawodów, z czego cztery razy przed II wojną światową. Wtedy zwycięzcy mieli status bohaterów narodowych, podobnie jak słynni Żwirko i Wigura. Jeden z tych bohaterów związany był z Lesznem - tu bowiem urodził się Antoni Janusz. W 1936 roku Janusz wraz z nawigatorem Stanisławem Brenkiem przelecieli z Warszawy pod Archangielsk w ZSRR, wylądowali w tajdze, przez którą przedzierali się pieszo przez pięć dni do cywilizacji. Ich poszukiwaniami żyła cała Polska, a podobno nawet Radio Moskwa nadawała komunikaty o zaginionych, kończone po polsku „Kapitanie Janusz - szukamy ciebie”. Co ciekawe, wtedy - w stalinowskich czasach - można było latać nad Sowietami. Teraz to niemożliwe: w 1995 roku Białorusini zestrzelili balon, zabijając dwóch Amerykanów. Podobny zakaz dotyczy Ukrainy i Rosji. Cały czas. Dwa lata później Antoni Janusz i Franciszek Janik wygrali puchar Gordona Benneta, zapewniając Polsce organizację kolejnych zawodów, które miały rozpocząć się 3 września 1939 roku we Lwowie. Miały… Po wojnie zawody zorganizowano dopiero w 1983 roku w Paryżu. Wygrali wtedy także Polacy: Stefan Makne i Ireneusz Cieślak. Ten drugi bywał potem wielokrotnie w Lesznie, sędziując w Pucharze Akwawitu i Pucharze Leszna. Zmarł dwa lata temu w Poznaniu. Tegoroczny wyścig już się zakończył. Polacy niestety nie mieli szczęścia: mistrzowie Mateusz Rękas i Jacek Bogdański lądowali po przeleceniu ponad 300 kilometrów, nie przepuściła ich kontrola lotów lotniska w Monachium. Druga polska ekipa, Krzysztof Zapart i Adam Ginalski, po pokonaniu 200 kilometrów nad Alpami siadała pod Mediolanem. Zwyciężyli zaś Szwajcarzy, którzy dolecieli do Rumunii, do Morza Czarnego - dosłownie, bo lądowali kilka metrów od plaży u ujścia Dunaju. Druga załoga, też ze Szwajcarii, wyleciała nawet nad morze, budząc przerażenie wśród oglądających (lądowanie w wodzie jest po pierwsze niebezpieczne, po drugie oznacza dyskwalifikację), ale za chwilę z wdziękiem zawróciła nad ląd, sadzając balon na plaży. Najdłużej przyszło nam czekać na rozstrzygnięcie trzeciego miejsca - zdobyli je lecący właśnie owe 90 godzin Francuzi, którzy wydarli podium Niemcom, wygrywając o - uwaga: 30 metrów. Nieźle, jak na lot długości ponad 1700 kilometrów, trwający prawie cztery doby. Jacek Bogdański powiedział mi kiedyś, że Puchar Gordona Benneta to „najbardziej pasjonujące wyścigi ślimaków”. Za rok będą Państwo mieli okazję się o tym przekonać - zawody bowiem odbędą się niedaleko stąd, we Wrocławiu, na przełomie sierpnia i września. Całkiem możliwe, że balony nad Lesznem polecą, choć będzie to raczej w nocy. Ja już wiem, że do Wrocławia po prostu pojadę. A dlaczego Państwu piszę o tym wszystkim? Oczywiście dlatego, że w niedzielę Unia jedzie finał Mistrzostw Polski. I życzę chłopakom wszystkiego najlepszego i niech wygrają. Tylko że jeden wyścig na żużlu trwa minutę. A cały mecz kwadrans… No dobra, już się nie unoście - i tak obejrzę, i będę wrzeszczał na całe gardło.
reklama
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama