Nasze wodne awantury

Ale nie: żywej duszy w promieniu trzydziestu metrów. Więc koronawirus, jeśli liczył na jakąś szansę rozprzestrzenienia, nie ma szans. Bo przypomnę, że to właśnie z obawy przed COVIDem nie chcieli nam fontann uruchomić. Inna rzecz, że COVID jakoś nie przeszkadzał w uruchomieniu szumnie nazywanych „kurtyn wodnych”, czyli węży strażackich z takim dynksem na końcu, które leszczyniakom zafundował MPWiK. Sikało sobie toto na Rynku, w odróżnieniu od fontann pod strumienie sporo ludzi właziło i jakoś nic się nie stało. Chyba.

COVID także ma być powodem, dla którego wciąż nie mamy otwartego odkrytego basenu w mieście. COVID i nierentowność - tak to nam wyjaśniał jeszcze w ubiegłym tygodniu Pan Dyrektor MOSiRu. Cóż, rentowny to ten basen nie był chyba nigdy, ale co ja tam wiem. Zresztą z tym całym tłumaczeniem, że się nie da, wyszła trochę heca, bo chwilę po tym, kiedy Pan Dyrektor MOSiRu powiedział, że się nie da, nagle otwarcie basenu z wielką pompą zapowiedziały władze Góry Śląskiej. I to chyba leszczyniakom dopiekło do żywego. No bo jeszcze zrozumielibyśmy, że Kościan albo że Gostyń czy Rawicz, ale Góra? Niech się moi Szanowni Czytelnicy z Dolnego Śląska nie gniewają, ale trochę tak jest, że leszczyniacy lubią czasem spojrzeć na nich z (nomen omen) góry. Że to tu jest ta „porzundność”, a tam ta „maniana”. A tymczasem to oni nas zapraszają na basen, bo u nas… się nie da. Zresztą, może się mylę, ale coś w kościach czuję, że manewr z ogłoszeniem otwarcia basenu był dobrze zaplanowany, co do minut nawet. W ramach moich zawodowych obowiązków nie zajmuję się wprawdzie ziemią górowską, ale powiem Państwu, że od pewnego czasu z zainteresowaniem przyglądam się działalności tamtejszej Pani Burmistrz. I wiecie co? Coś mi się wydaje, że kobieta daleko zajdzie…

Zresztą efekt „w Górze można, w Lesznie nie”, spotęgowany falą potwornych upałów, zadziałał z podwójną mocą. Wściekła się spora część populacji, łącznie z kilkoma radnymi. Co ciekawe, radnymi rządzącej większości. Oburzenie wyraziła na przykład - także na naszej antenie - pani radna Stefania Ratajczak z PiS. I okazuje się, że - podobnie jak z fontannami - coś drgnęło. Jutro ma odbyć się narada na najwyższym szczeblu, żeby jednak basen otworzyć. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że taka właśnie decyzja zostanie podjęta. Bo, jak mi tu wróble ćwierkają, Pan Prezydent także jakoś tego „nie da się” nie przyjął na spokojnie.

Więc się da. I bardzo dobrze. Tylko tak się zastanawiam, czy nie można było tak od razu - o fontanny mieszkańcy pytali już z dobry miesiąc temu, sam o tym też pisałem. O basenie można było pomyśleć też przynajmniej dwa tygodnie temu, zwłaszcza że - jak zapewnia Pan Dyrektor - wszystko działa, bo świeżo po remoncie. No oczywiście rozumiem, że był problem z pieniędzmi. Ale takie sprawy można było omówić sobie też z dwa tygodnie temu z prezydentem i radnymi, zanim doszło do wielkiej awantury. Radni by się na wyższą dotację zgodzili, wodę by się do basenu napuściło, do dziś byłaby cieplutka jak zupa. No chyba, żeby się nie zgodzili, ale wtedy całe ich oburzenie byłoby psu na budę.

Zresztą, co ja tam wiem. Nie pierwszy to raz, gdy robi się hałas na całe miasto i pół powiatu w sprawie, która mogła być załatwiona od ręki i bez żadnego echa. Ale może o to chodzi, żeby był hałas, żeby potem ową decyzję wszyscy zauważyli? Jeśli tak, to wygląda na to, że mamy naszą leszczyńską specjalność: zarządzanie przez awanturę.