Mieszka i tworzy w Lesznie, słuchają go na całym świecieTomasz Kowalczyk: Do Bacha dużo jeszcze brakuje |
25.12.2024. Radio Elka, Marcin Hałusek | ||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 O moim gościu mogę powiedzieć, że zna go świat, a rodzinne Leszno jakby trochę mniej. Jest pan związany z Lesznem od zawsze? Tak, dokładnie. Leszno to jest moja ukochana mieścina. Byłem i mieszkałem w różnych miejscach, ale zawsze ciągnie mnie najbardziej do Leszna. W wywiadach podkreśla Pan, że często inspirację do komponowania czerpie z natury. Czy ma Pan jakieś miejsca w Lesznie, w okolicach Leszna, gdzie ten kontakt z naturą jest szczególny? Oczywiście. Takim oczkiem w głowie dla mnie jest Plac Kościuszki, bo tam się dzieją rzeczy magiczne. Uwielbiam okoliczne lasy, w pobliżu Krzycka Wielkiego, Święciechowy, wspaniała jest Karczma Borowa. Lubię długie wędrówki. Mieszkam na na peryferiach Leszna, gdzie już się zaczynają pola i lasy. Lubię tam po prostu pójść i się zatracić. Leszno ma też wspaniałą architekturę, która też jest inspirowana naturą. Czekam aż więcej wspaniałych leszczyńskich kamienic zostanie odnowiona, bo one są naprawdę urocze. Jest Pan też absolwentem leszczyńskich uczelni… Skończyłem edukację artystyczną na PWSZ, a potem pedagogikę na WSH. Uważam, że poziom nauczania w tych szkołach jest wysoki. Szczególnie miło wspominam chór z panią Aliną Pietrzak, którą pozdrawiam serdecznie. Tworzy Pan fortepianową muzykę klasyczną. Słuchając Pana kompozycji mam skojarzenia z dokonaniami XIX-wiecznych impresjonistów. Debussy, Ravel? Czy to dobry trop? Akurat z nich pisałem licencjat. Wspaniały słuch, gratuluję. Dodam jeszcze Szymanowskiego, to niedoceniany geniusz, co najmniej na poziomie Ravela i Debussy'ego. Tworzył naprawdę muzykę najwyższych lotów. Przejdźmy zatem do Pana dokonań. Jest Pan młodym człowiekiem, zaledwie trzydziestokilkuletnim i zdążył Pan wydać kilkanaście płyt z muzyką fortepianową. To imponujący dorobek... Tak, jestem bardzo płodnym, czynnym kompozytorem. W zasadzie cały czas coś się emocjonalnego w moim sercu dzieje. Tworzę instynktownie, pod natchnieniem i zbieram te utwory. Kiedyś wydawano partytury w księgarni, a ja nagrywam i publikuję w streamingach. Niby jest tego dużo, ale jakby spojrzeć na całokształt innych, między innymi Bacha, który napisał ponad tysiąc utworów, to no jeszcze dużo pracy przede mną, żeby pokazać całego siebie. Mimo wszystko ten dorobek i tak robi wrażenie. To głównie utwory fortepianowe, chociaż pisze Pan również piosenki dla wokalistów. To są zazwyczaj pieśni pisane do słów poetów, stworzone dla wspaniałych wokalistów, takich jak: Marcin Staszek, który wygrał Szansę na Sukces, jak Dominika Wiejak z Voice of Poland, czy Julia Roro, Marta Majek. Muzyka wokalna jest bardzo bliska mojemu sercu, jako że wychowałem się na Michaelu Jacksonie i na Eltonie Johnie (śmiech), ale też Chopinie. Jak pan pisze? Najpierw zapisuje pan nuty, czy tworzy przy fortepianie? Najpierw mnie coś bardzo męczy, coś do mnie śpiewa. We śnie również pojawiają się melodie. Chodzę w kółko, żeby ułożyć sobie przez instynkt w głowie, a na końcu po prostu siadam do fortepianu i przekładam to na dźwięk, na muzykę. I dopiero potem zapis? A dopiero potem nuty. Do kompozycji dokładam improwizację, żeby ta muzyka była żywa, treściwa, energiczna. Uważam, że improwizacja jest matką muzyki. Najpierw jest czynność artystyczna, a na końcu ta racjonalna, czyli spisanie wszystko w partytury. Chciałem pana zapytać o szczególne brzmienie niektórych pana utworów. Moja ulubiona płyta „Heroinimus” brzmi, jakby nagrano ją na fortepianie preparowanym. Ale zdaje się, że to zasługa instrumentu... Ten album nagrałem na ponad 50-letnim, wspaniałym, akustycznym Kawaiu. Ten instrument bardzo dojrzał. Jest strojony przez wspaniałego Bolesława Wojdę, byłego stroiciela Filharmonii Berlińskiej. Pan Bolesław czyni magię, jeżeli chodzi o strojenie. No i ta płyta właśnie jemu zawdzięcza brzmienie. Ważny jest też oczywiście mastering. Tym zajmuje się Kamil Hrabia, młody, obdarzony wspaniałym słuchem reżyser dźwięku w Krakowa. A gdzie pan nagrywa? U siebie w domu. Pokój gdzie stoi pianino ma świetną akustykę dzięki drewnianym elementom wykończenia. Nie ma pogłosu, tylko jest ciepłe, neutralne brzmienie, na którym można potem pracować. Muzyka to jedno, ale zauważyłem też, że bardzo sprawnie wykorzystuje Pan nowe kanały docierania do swoich słuchaczy. Jest pan obecny na youtubie, w mediach społecznościowych i na portalach streamingowych. Do wielu Pana utworów powstały teledyski. Rozumiem, że jest to dzisiaj niezbędne w procesie promowania swojej twórczość? Tak, oczywiście. Żyjemy w świecie bardziej obrazkowym, niż w muzycznym i potrzebujemy tej całej otoczki, ale ja wierzę, że są ludzie, którzy po prostu zamykają oczy i słuchają samej muzyki. Poznałem wspaniałych, szalonych ludzi jeżeli chodzi o wideo. Marcin Pawlak ze Śmigla tworzy dla mnie niesamowite animacje i teledyski. Teledyski promują też najnowszą płytę Ambasadoria. To album, na którym bardzo się Pan zmienił. Chyba pierwszy z tak zróżnicowaną muzyką. To jest po prostu alternatywna elektronika. Skąd ta zmiana? Czy to jednorazowa wycieczka do nieco innego świata dźwięków? Będzie kontynuacja. To są utwory zebrane z zeszłej dekady. Komponowałem je w latach 2016, 2017, 2018. Myślałem, że one przepadły, ale cudownie je odnalazłem. Oczywiście jest tutaj muzyka elektroniczna i klasyczna. Można usłyszeć dubstep, czy reggae. Bardzo dużo rytmu, to coś nowego. Tak, poszedłem w rytm. W nutach pisałem perkusję, bongosy i tak dalej. Awangarda elektroniczna to dobre określenie. Płytę nagrałem ze wspaniały algierskim gitarzystą melodycznym Seifem Limamim. Gitarę i rytm z całą pewnością słychać. Muzykę dopełniają teledyski. Są wypełnione niepokojącymi obrazami, skłaniają de refleksji. W jednym, stworzonym do utworu „Touch” można zresztą Pana zobaczyć…. (Śmiech) Jak to stwierdził Marcin Pawlak, dwóch wariatów dobrało się do kamery i poleciało poza naszą galaktykę. Lot jest rzeczywiście międzygalaktyczny. Czy z komponowania i nagrywania muzyki klasycznej można żyć? Udaje się Panu łączyć pasję z zarabianiem? Oczywiście. Najważniejsze jest się spełniać w tym, co się kocha. Ważne jest mieć kilka źródeł dochodu. W moim przypadku to są wpływu z ZAIKSu, ze streamingu, z lekcji muzyki i z kompozycji. No i po prostu trzeba się cieszyć, że się robi to, co się kocha, a pieniądze to rzecz drugorzędna. Da Vinci pisał, że artyści nie potrzebują dużych pieniędzy. Czy ma Pan informacje, gdzie dociera pana muzyka? Skąd napływają zamówienia na płyty? Gdzie są odtwarzane za pomocą serwisów streamingowych? USA, Egipt, teraz Rosja się odezwała. Oczywiście Polska. Z każdego miejsca po trochę. W USA jest bardzo dużo odtworzeń, ostatnio także w Egipcie, w Kairze. Jak Pan odebrał wyróżnienie przez portal movingclassics.tv? Ceniona platforma wspierająca kompozytorów muzyki fortepianowej trzykrotnie wybierała Pana kompozytorem tygodnia. Spore osiągnięcie... Jestem bardzo zadowolony. Trzykrotnie Pani Anna Sutyagina, która prowadzi ten portal, zagrała moje utwory. Można tego posłuchać na youtubie. Dla mnie bardzo wielki wyczyn. Bardzo się z tego cieszę. Jest Pan nie tylko kompozytorem, ale też bardzo sprawnym pianistą i wykonawcą swoich utworów. Czy zatem będzie Pana można zobaczyć i posłuchać w najbliższym czasie na żywo podczas koncertu? Dopiero co wyszedłem ze studia i skupiam się teraz na promocji płyty Ambasadoria. Ale czekam na propozycję. Zagram wszędzie, gdzie jest fortepian. Dla mnie to nie jest żaden problem. Trzymamy za słowo i dziękuję bardzo za rozmowę. Dziękuję i zapraszam do słuchania mojej muzyki. Rozmawiał Marcin Hałusek
reklama
reklama
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama