Szlifowanie Bruku zazwyczaj organizowano u progu lata, w tym roku jarmark przesunięto na kwiecień. Wszystko ma związek z żużlowym Grand Prix - Szlifowanie stanowi preludium zawodów, jest też propozycją dla kibiców, którzy kilka godzin przed turniejem mogą spędzić na Starówce. Rzeczywiście, było ich sporo; nie zawiedli też leszczyniacy. Według nieoficjalnych
danych w imprezie Stowarzyszenia Starówka, gazety ABC i Miejskiego Ośrodka Kultury uczestniczyło co najmniej dwa tysiące osób.
Czekała na nich masa atrakcji. Cały Rynek zastawiły stragany z „mydłem i powidłem”. Byli antykwariusze, rzemieślnicy i handlowcy. Można też było najeść się „na słodko i na słono” a także spróbować bardziej wyszukanych specjałów. Swoją publiczność mieli też rycerze z bractwa Wieniawitów, rogownik czy mincerz, który bił okolicznościową monetę z herbem miasta.
Na scenie prezentowały się zaś zespoły z miasta i okolic: Orkiestra Dęta Leszna z mażoretkami, Marynia ze Święciechowy i Moraczewo z Rydzyny. Specjalnymi gośćmi o statusie gwiazdy byli zaś góral-multiinstrumentalista Jacenty Ignatowicz oraz Jerzy Brodziński na swoim welocypedzie.
Tradycją Szlifowania są też konkursy, z których najważniejszy to rywalizacja na najbardziej oryginalne przebranie retro. W tegorocznej edycji zaprezentowały się 23 osoby dorosłe i dzieci. Jury po długich i burzliwych obradach zdecydowało, że największe wrażenie wśród dzieci zrobiła Adrianna Szyszkowiak, a w kategorii dorosłych para mama-córka, czyli Pola i Maia Polaszek. Nagrodami za pierwsze miejsce były rowery, ale i pozostałe kreacje premiowano różnego rodzaju upominkami.
Wielki jarmark zakończyła - przynajmniej oficjalnie - potyczka rycerzy z chorągwi Wieniawitów oraz ich przyjaciół, wspomagana ogniem małokalibrowej, średniowiecznej artylerii. (jad)