Raj na wyciągnięcie ręki |
30.03.2012. Radio Elka | ||||||||
Każdy, kto tam wejdzie, rzeczywiście może mieć przedsmak rajskich przyjemności. EdenGreen robi wrażenie już z zewnątrz - to pokaźny budynek o trzech kondygnacjach i powierzchni prawie 7 tysięcy metrów kwadratowych. Wszystkie służyć mają temu, żeby poczuć się lepiej, zdrowiej i spokojniej - rzecz w naszych czasach nie do przecenienia. Rajskie konotacje pojawiają się już przy wejściu - po przekroczeniu drzwi widzimy wertykalny ogród, czyli ścianę, na której misternie nasadzono żywe, egzotyczne rośliny. Po lewej stronie kawiarnia. -To dla panów, którzy przywiozą swoje panie na ćwiczenia - zgaduję. Pani Anna Kowanek, która jest managerem klubu tylko się uśmiecha. - Zobaczy pan, że nie warto zostawać w przedsionku, tylko wejść i korzystać z licznych możliwości - odpowiada. Brzmi to prawie jak kuszenie, a ja nie potrafię się oprzeć. Wchodzimy dalej, do recepcji. Tu panie wręczają magnetyczną kartę i coś w rodzaju zegarka, czyli elektroniczny chip na bransolecie, które mają być przepustką do kryjących się we wnętrzu przyjemności. - Jesteśmy na poziomie parteru - mówi pani Ania - tu, poza przymierzalniami i prysznicami, mamy dwa boiska do squasha, gdzie jednocześnie mogą grać dwie pary zawodników. Squash, czyli bardzo dynamiczna odmiana tenisa okazuje się być bardzo popularnym w naszym regionie. - Mamy rezerwacje już na kilka tygodni naprzód - mówi pani Ania. Dotąd bowiem w najbliższej okolicy po prostu nie było gdzie grać. Poza samymi kortami w Eden Greenie jest wypożyczalnia rakiet, a wykwalifikowany instruktor nauczy grać tych, którzy tenis znają tylko z informacji o wyczynach sióstr Radwańskich. Windą jedziemy na górę, do siłowni. Pomieszczenie jest interesująco zaprojektowane - półkolista ściana wyłożona szkłem, za którym rozciąga się widok na północne okolice Rydzyny. Wewnątrz 34 urządzenia do ćwiczeń. Na wszystkich logo firmy Technogym. - To takie mercedesy w branży - wyjaśnia Arkadiusz Paszkowski, instruktor fitness, jeden z tylko 20 Polaków legitymizujących się tytułem Master APF Instructor. Przy oknach urządzenia kardio, czyli wszelkiego rodzaju rowery, steppery i bieżnie - wszystkie wyposażone w telewizory LCD i dostęp do kablówki. Dalej urządzenia kinesis, kształtujące sylwetkę, wreszcie klasyczny sprzęt rzeźbiący mięśnie. Pan Arek prowadzi mnie do następnego przeszklonego pomieszczenia. -To sala fitness, gdzie prowadzimy zajęcia grupowe - mówi - na przykład bardzo modną obecnie zumbę albo specjalne zajęcia dla mam z małymi dziećmi. Przez środek sali rozwieszona jest akurat siatka; instruktor wyjaśnia, że salę można też wynajmować na grę w badmintona. Na antresoli kolejne pomieszczenie - stoi w nim jedenaście rowerów treningowych do Indoor Cyclingu. Z rowerowej sali wchodzimy do następnej, w której zastaję cztery przedziwnie wyglądające urządzenia. Coś jakby wysokie wanny, w środku zaś znane z siłowni orbitreki. - To Active Power Slim - mówi pani Ania. Podstawowa znajomość angielskiego pozwala odgadnąć, że chodzi o chudnięcie. Korzystający z urządzenia - wyjaśnia moja przewodniczka - ale jednocześnie jest poddawany wpływowi lamp emitujących podczerwień, dzięki czemu błyskawicznie rozgrzewają się mięśnie, wzmaga się metabolizm i tkanka tłuszczowa spalana jest o wiele szybciej niż podczas tradycyjnych ćwiczeń. Wspomniała też coś o cellulicie, ale na tym się zupełnie nie znam. Zresztą uwagę całkowicie przykuło sąsiednie pomieszczenie. Znajduje się w nim kriokomora. Powiedzieć, że w tym miejscu leczy się zimnem, to powiedzieć zbyt mało. To Syberia i Biegun Północny razem wzięte. W środku jest minus 120 stopni - mówi odpowiedzialny za kriokomorę fizjoterapeuta Piotr Dworznikowski. Przed samą komorą znajduje się przedsionek, w którym jest znacznie „cieplej”, czyli minus 50 stopni. Pan Piotr widząc moją minę uspokaja, że seans w kriokomorze trwa tylko 2-3 minuty i odbywa się pod pełną kontrolą. - Uderzenie tak niskiej temperatury ma zbawienny wpływ na osoby cierpiące na problemy neurologiczne, zwyrodnienia stawów, kontuzje - wyjaśnia - poza tym przyspiesza wydzielanie endorfin, czyli „hormonów szczęścia”; zdarza się, że osoby wychodzące z komory czują się jak w euforii. Dworznikowski poza kriokomorą prowadzi gabinet masażu - zarówno leczniczego, jak i relaksującego. Czując nadmiar wrażeń informację o relaksie przyjmuję z pewną ulgą. - Zapraszam więc do naszej strefy relaksu - mówi Anna Kowanek i prowadzi do windy. Zjeżdżamy dwa piętra niżej. Tu mieszczą się cztery gabinety masażu i kosmetyczne, w których masażyści i kosmetolożki poddają klientów płci obojga zabiegom kosmetycznym i pielęgnacyjnym. Za gabinetami duże pomieszczenie przypominające wnętrze piramidy, w którym można zakosztować ciszy i spokoju, choć nie tylko. Pani Ania wyjaśnia, że możliwe jest też urządzanie tu różnego rodzaju spotkań „na luzie”, na przykład integracyjnych lub wieczorów kawalerskich czy panieńskich. Początkowo taki pomysł wydaje mi się dość egzotyczny, ale już za chwilę moje wątpliwości rozwiewają kolejne atrakcje. Na przykład Grota Solna, w której znajduje się też tężnia solankowa. Klimat zupełnie jak nad morzem - myślę, patrząc pod nogi. Jednak to, co wydawało się być piaskiem, okazuje się solą. Solą wyłożone są też ściany. Dzięki temu możemy nie tylko odpocząć, ale i nawdychać się dobroczynnego jodu. -Trzy kwadranse w grocie dają organizmowi tyle, ile trzy dni nad Bałtykiem - mówi moja przewodniczka. Nie mamy jednak trzech kwadransów - idziemy dalej. Wchodzimy do pomieszczenia, w którym czuję się jak przeniesiony do Bachczysaraju albo stambulskiego pałacu Topkapi. Ściany i podłogę wyłożono seledynowo-błękitno-granatową mozaiką z terakoty. Na jednej z nich Dłoń Fatimy - znany muzułmański amulet. W środku dwa marmurowe podwyższenia. Dotykam kamienia - jest ciepły. To hammam - myślę ze zdumieniem. Słynna turecka łaźnia, w której odbywa się rytuał będący połączeniem mycia, peelingu i masażu. Rzeczywiście, w EdenGreen ten rytuał też się odbywa, a skorzystać z niego można indywidualnie lub w parze. Co wcale nie znaczy, że to jedyna łaźnia parowa w tym kompleksie. Tuż obok jest kolejna, z trzema poziomami terakotowych ław i wytwornicami pary mogącymi również służyć do aromaterapii. Kiedy już się człowiek tam porządnie zagrzeje, musi się schłodzić i tu otwiera się cały wachlarz możliwości. Jest klasyczna balia z lodowatą wodą w stylu rosyjskiej „bani”, są przeróżne prysznice, a nawet wiadro z wodą, które można na siebie wylać. Jest wreszcie wielka misa z lodem, którym można się natrzeć. Kolej na sauny. Tu też mamy do wyboru tradycję lub nowoczesność. Tradycja to klasyczna fińska sauna mogąca pomieścić aż 20 osób, w której polewane wodą kamienie mogą rozgrzać powietrze do 120 stopni Celsjusza. W saunie proponujemy również rytualne seanse saunowania. Obok sauna infrared, czyli z promiennikami podczerwieni. Tu temperatura jest niższa, „zaledwie” 60 stopni. Można więc siedzieć dłużej, a czas umili wbudowany w ścianę telewizor. -Mamy już rezerwacje na EURO 2012 - śmieje się Anna Kowanek. Śmieje się także dlatego, że widzi moją minę, gdy przechodzimy kolejnych kilka metrów. Muszę przyznać, że najlepsze zostawiła na koniec. Przyznaję, że widziałem w życiu kilkadziesiąt basenów, ale żaden nawet na trochę nie przypominał tego z EdenGreenu. Trudno to nawet opisać. Basen nie jest duży, z pewnością nie ma sportowych wymiarów. Jest poświęcony tylko jednemu celowi - rekreacji. Facet powiedziałby „odpoczynkowi wojownika”. Ciepła, przejrzysta, codziennie zmieniana woda kryje 13 różnych atrakcji. To kaskada, bicz wodny, masaże wodne pionowe i punktowe, wreszcie przeciwfala, dająca wrażenie płynięcia pod prąd. Wszystko otoczone jest zielenią i błękitem oraz ciepłym światłem, dającym wrażenie, że przenieśliśmy się na Dominikanę, Tahiti albo Bali. Tam, w Strefie Relaksu Eden Green trudno uwierzyć, że do Leszna jest tylko kilka kilometrów. Ale tak właśnie jest, a najlepsze jest to, że to tylko kilka minut jazdy samochodem Raj na wyciągnięcie ręki. Więcej na www.edengreen.pl
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL![]()
|
reklama
reklama