Start Felieton Adamka Wsadzili mnie w komputer
Wsadzili mnie w komputer |
05.03.2013. Radio Elka, Aldona Brycka-Jaskierska | ||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Ale się skończyło i teraz każą w internecie publikować. W sumie trudno się dziwić - sam się ostatnio złapałem na tym, że coraz więcej treści wypełniających życie czerpię właśnie z sieci. Praktycznie nie oglądam już telewizji. Rano, gdy wstanę z łóżka włączam na chwilę jedną ze stacji informacyjnych, żeby sprawdzić, czy przypadkiem gdy spałem świat nie przestał istnieć. I to by było na tyle - chyba że czasem jakiś meczyk Ligi Mistrzów. W sieci są filmy albo ulubione seriale. Mentalista, Magia Kłamstwa, Gra o Tron, Homeland albo Teoria Wielkiego Podrywu: oglądam namiętnie, w dodatku mogę sobie machnąć dwa czy trzy odcinki naraz, zamiast czekać tydzień na ciąg dalszy. Są już nawet seriale wyłącznie internetowe: na przykład takie coś, co nazywa się „House of Cards”. Serial, którego w żadnej telewizji nie ma, nawet w HBO - jest tylko w sieci, w dodatku wyłącznie na amerykańskim Netfliksie - w Polsce nieosiągalnym. A mimo to w Polsce prawie wszyscy już go widzieli. Ciekawostka. Serial genialny: o kulisach administracji waszyngtońskiej. Niby nuda, a oderwać się od ekranu (pardon - monitora) ne można. Genialny Kevin Spacey jako kongresman zdeprawowany do szpiku kości. Swoją drogą ciekawe czy w Polsce ktoś mógłby takie coś zrobić - nie ze względów technicznych (oj, bardzo nie), ale politycznych. Bo serial, wyprodukowany i wyświetlany w czasach prezydentury Obamy pokazuje, jak funkcjonuje Partia Demokratyczna, czyli patia tegoż Obamy. Republikanów w nim po prostu nie ma. To tak, jakby ktoś w Polsce zrobił serial o wyjątkowo niemoralnym pośle Platformy Obywatelskiej, który w dodatku znakomicie sobie w tej Platformie radzi i razem z partyjnymi kolegami robi totalne przekręty. Widzieliście coś takiego w naszej telewizji, albo naszym internecie? To znaczy, czy widzieliście taki film albo serial - to i TYLKO TO miałem na myśli. No bo oczywiście u nas takiego czegoś nie ma ani w życiu, ani w fikcji, a amerykańska demokracja i praworządność do pięt polskiej nie dorastają. Zresztą o czym to ja... A właśnie, o wyższości internetu i o tym, że nie oglądam. Kontynuując: gram też wyłącznie w sieci; kiedyś raz na dwa czy trzy miesiące kupowałem gry, od ponad roku nie kupiłem żadnej, bo wystarcza mi World od Tanks, czyli napierniczanie czołgami w dwóch drużynach 15 na 15. Z żywymi przeciwnikami, nie ze sztuczną inteligencją. Owszem, żywa inteligencja kolegów z drużyny często irytuje bardziej niż sztuczna, ale jakoś się nie nudzi. Muzyka? Proszę bardzo: płyty zasadniczo tylko w samochodzie. A w domu coś, co nazywa się Spotify. To takie połączenie płytoteki z internetowym radiem. Wpisuję nazwę utworu albo wykonawcę i mało że znajduje jego kawałki, to jeszcze na życzenie dobiera rzeczy utrzymane w podobnym guście. Tysiące, miliony kawałków - od hip-hopu po jazz i klasykę. Obecnie nurzam się w muzyce filmowej. Kiedyś słuchałem podobnego czegoś, co nazywało się Pandora, ale podobnie jak Netflix w Polsce było formalnie niedostępne. A Spotify dostępne jest, całkowicie legalnie i za darmo. To znaczy za darmo jak się chce od czasu do czasu posłuchać reklam. Nie masz ochoty na reklamy? Proszę bardzo - dwie dyszki miesięcznie i masz abonament premium, bez reklam. Swoją drogą też ciekawa sprawa - kiedyś największą siłą internetu była jego darmowość. Płaciło się za sygnał, ale już nie za to, co się ściągało. Owszem, w dużej mierze było to czystej wody piractwo. Ale okazuje się, że można i płacić - groszowe w sumie kwoty, kiedy przeliczymy to na to, ile wydawaliśmy na te wszystkie gazety i abonamenty. Więc muszę przyznać, że wszedłem w komputer i sieć na całego. Poza małym wyjątkiem: książek. Te wolę wciąż na papierze. Choć mój przyjaciel Chris pokazał mi ostatnio takie coś, co się nazywa Kindle i przyznam szczerze - czekam aż będzie tańszy. Jarek Adamek
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama