Start Felieton Adamka Felieton tylko dla dorosłych
Felieton tylko dla dorosłychFelieton tylko dla dorosłych |
16.07.2013. Radio Elka, Jarek Adamek | ||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Miałem 20 lat. Nie śmiejcie się. Serio. Ja wiem, że wiek jak na inicjacje alkoholowe dość matuzalemowy, ale w tym temacie byłem nieco opóźniony w rozwoju. Nie lubiłem po prostu - co zresztą dawało mi w szkole pewną przewagę nad kolegami. Najczęściej na dyskotekach - koledzy szli w tango przy dźwiękach „The Final Countdown”, a ja w tym czasie miałem za zadanie baczyć na ich osobiste sympatie, coby ich buraki z sąsiedniej wsi nie wyrwały. Więc miałem baczenie, a com się nabaczył to moje. Wracając do naszych baranów: miałem 20 lat, mieszkałem w Krakowie próbując znaleźć swój sposób na życie. I po jakiejś ciężkiej pracy mój ówczesny szef poczęstował mnie piwem. Pamiętam do dziś - to była Warka. W zielonej butelce, na etykiecie portret Kazimierza Pułaskiego. Nie za zimne - ale po drugim łyku stwierdziłem, że - cytując kapitana Renault - będzie to początek pięknej przyjaźni. I rzeczywiście, z wszystkich rzeczy pijalnych piwo lubię najbardziej. Trochę głupio felieton piwu poświęcać, zwłaszcza że przepisy w tym kraju dziwne i co rusz można podpaść jakiemuś urzędnikowi, który wie, co jest dla głupich ludzi najlepsze. Więc zastrzegam jak w tytule - ten tekst jest tylko dla dorosłych. Tak jak piwo jest dla dorosłych, o czym najlepiej świadczy osobisty przykład piszącego. Powtarzam - miałem 20 lat. Dziś, 23 lata później, w znakomity nastrój wprawia mnie wiadomość, że ponownie otwarty zostanie browar w Bojanowie. Wspomnień wielkich z nim związanych nie mam - a jeżeli już jakieś, to nieciekawe. Bo raz jeden w życiu po napiciu się piwa zdrętwiał mi język jak po dentystycznym znieczuleniu. I to był właśnie bojanowski Bojar. Nie mam pojęcia, co się stało: czy to wina piwa samego, czy może beczki, czy lokalu - była to bowiem jakaś nie najwyższych lotów knajpa w Lesznie. Dawno już jej zresztą nie ma, więc może to ostatnie. Tymczasem Bojanowo wraca, i to wraca - jak mawiał Vincent Vega - w wielkim stylu. Browar kupił bowiem pan Marek Jakubiak, facet pasjonatom branży doskonale znany. Ten od browarów w Ciechanowie i Lwówku Śląskim. Kto próbował ten wie, o czym mówię, a nieletni mają tego nie czytać, przypominam (do ciebie mówię, smarkaczu!). Pana Marka miałem zresztą okazję poznać i powiem wam, że rzadko trafia się na kogoś tak kochającego to co robi. Nie wierzycie, to posłuchajcie sobie rozmowy na elka.pl. Pan Marek moim skromnym zdaniem robi rzecz wielką. Wskrzesza małe lokalne browary. Coś, co zniszczyła komuna, a dobił nasz raczkujący pożal się Boże kapitalizm. Uwierzycie, że za czasów zaboru pruskiego w Lesznie były chyba trzy browary, a po jednym to już obowiązkowo w każdym mieście od 3 tysięcy ludzi wzwyż? I każdy warzył pilsa, lagera, marcowe, kozła, portera i tak dalej... Cholera, panie, komu to przeszkadzało? Dziś mamy jakieś puszkowane coś, co sprzedawane jest na kilometry sześcienne w każdym super- i hipermarkecie, co smakuje tak samo i tak samo wygląda. Nie kosztuje wiele i nieźle ryje beret. Ale wdzięku w tym za grosz. Pamiętam, gdy parę lat temu pojechałem sobie do jednego miasta w południowej Polsce i siadłem w knajpianym ogródku. Przeurocza kelnerka poproszona o piwo wymieniła jednym tchem z sześć marek znanych z reklam. -A lokalnego nie macie? - zapytałem. -Mamy, ale u nas tylko żule to piją - wyszeptała spłoszona. Nie powiem, zrobiłaby karierę w marketingu. Ale to było kilka lat temu. Może to jeszcze nie był czas na lokalność, może musieliśmy dojrzeć do swojskości i unikalności. Mam wielką nadzieję, że już dojrzeliśmy. I że to bojanowskie dojrzeje. Podobno za jakieś 40 dni.
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama