Start Felieton Adamka Co by było gdyby...
Co by było gdyby... |
23.07.2013. Radio Elka, Jarek Adamek | ||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Uwaga! W felietonie prezentowane są prywatne poglądy Jarka Adamka. Opisał pewien archiwalny dokument, noszący nazwę “Wirtschaftsplan der Stadt Lissa”, czyli Gospodarczy plan miasta Leszno. Sporządził go w 1940 roku niejaki Rudolf Kühn, który w Lesznie, a właściwie Lissie był radcą budowlanym - kimś w rodzaju naczelnika wydziału architektury. Z artykułu pana Bogdanowicza wynika, że plan był nader ambitny. Szczerze mówiąc nawet genialny. Już wtedy wytyczono obwodnicę na osi północ-południe, której wciąż nie możemy się doczekać. Już wtedy zaplanowano wielką strefę przemysłową na zachód od torów, przeniesienie dworca na wschód od nich. Największe wrażenie robi jednak zamiar budowy na południowo-wschodnich obrzeżach miasta sztucznego jeziora z kąpieliskiem oraz - uwaga - portu rzecznego. Serio. Ja wiem, że się z nas w całej Polsce podśmiechują, że co to za miasto, co nad żadną rzeką nie leży. Więc miała być rzeka - a właściwie kanał łączący Odrę z Wartą i Notecią. Ambitne, prawda? Wielu moich fejsbukowych znajomych rozmarzyło się, jakby to mogło być pięknie. Podobne komentarze pojawiły się i pod internetową wersją artykułu pana Bogdanowicza. Co by to było, gdyby się to udało. Pięknie by było - zamiast do Boszkowa czy Osiecznej jeździlibyśmy sobie do Zaborowa, mielibyśmy nasz własny kurort pod bokiem. No i mielibyśmy rzekę, i barki, i holowniki, i świeże ryby, no i można by jachtem sobie spod domu do Szczecina popłynąć. Co by to było... Ostatnio jakoś wsiąkam w takie dywagacje, co by to było gdyby historia potoczyła się inaczej. Głównie za sprawą książki „Pakt Ribbentrop-Beck” pióra Piotra Zychowicza. Genialna rzecz. Co by było, gdyby w 1939 roku ustąpić Niemcom Gdańsk i zgodzić się na tę autostradę do Prus Wschodnich. Na dokładkę zgodzić się na pakt wojskowy. Nie byłoby agresji 1 września. Nie byłoby i 17 września. Za to w 1941 roku byłaby wspólna wyprawa na Sowiety, zakończona pobiciem Stalina i polskimi flagami na Kremlu. Odzyskalibyśmy granice sprzed I rozbioru. Z Zachodem Hitler biłby się już sam, a gdy już by się zmęczył, rozwalilibyśmy im tę autostradę i zaatakowalibyśmy od tyłu. Przyłączenie się do zwycięskiej koalicji dałoby udział w konfiturach, czyli dostalibyśmy i Wrocław, i Szczecin. A do tego mielibyśmy Wilno, Lwów, pewnie i Kijów, i Smoleńsk. W sumie może i Moskwę, skoro Sowiety pobite, a w końcu w XVI wieku już tam byliśmy. I Polska faktycznie - od morza do morza, od Bałtyku po Czarne, a może i Żółte... Brzmi pięknie. Jak każda bajka. No, może każda. Bo bajka o Lesznie z jeziorem i rzeką piękną bajką nie jest. Nie jest przede wszystkim bajką o Lesznie. Tylko o Lissa - niemieckim mieście, odzyskanym po krótkim, 20-letnim epizodzie okupacji polskiej. Ot, epizodzik bez znaczenia. Pan Bogdanowicz zresztą sam zatytułował tekst „gdyby Hitler wygrał wojnę”. Czyli podbiłby co najmniej całą Europę, łącznie z Wielką Brytanią i Rosją, co najmniej po Ural. Miał całą ropę Bliskiego Wschodu i syberyjskie złoto. Jednym słowem tyle kasy, że nie miałby jej na co wydawać. Więc przebudowywałby miasta. Zacząłby od Berlina - jak wiecie, Albert Speer miał całkiem niezłe plany na stolicę Rzeszy, która zresztą miała nazywać się Germania. Więc zapewne kiedyś i Lissa doczekałaby się i obwodnicy, i jeziora, i kanału. Tak dobrze licząc, z 60 lat po wojnie. Biorąc pod uwagę że przy rządach Tuska obwodnicy wciąż nie ma, jest to nieco irytujące. Ale z drugiej strony, bądźmy szczerzy - może i mielibyśmy rzekę w mieście, ale akurat nasz związek z nią byłby taki, że sami byśmy ją wykopali jako niewolnicy rasy Untemenschen. W najlepszym przypadku.
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama