Start Felieton Adamka Moje pierwsze wolne wybory
Moje pierwsze wolne wybory |
05.06.2014. Radio Elka, Jarek Adamek | ||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Od dwóch tygodni miałem 19 lat. Od trzech dni byłem posiadaczem świadectwa maturalnego. I zostałem antykomunistą - oczywiście na gminną skalę. Nigdy szczęścia do wielkich rewolucji nie miałem. Jako takich poglądów politycznych nabrałem w wieku 16 lat. Poglądy były nieprawomyślne, ale jakoś nie bardzo mogłem je skanalizować. Poszedłem raz do zaprzyjaźnionego księdza, o którym wiedziałem, że wspiera opozycję, ale nie bardzo wiedziałem jaką. -Chciałbym działać w podziemiu - zakomunikowałem, prosząc o skontaktowanie mnie z ruchem oporu. Poczciwy księżulo gówniarza wysłuchał grzecznie, po czym zapytał, o co mi chodzi. A ja akurat byłem na etapie zaczytywania się o Piłsudskim. Wczesnym Piłsudskim - tym z czasów napadów w bronią w ręku na carskie kasy. No więc wypaliłem wielebnemu w oczy, że chcę do... PPS. Powiem wam jedno - ksiądz już nie żyje od paru lat i jestem pewien, że trafił do nieba: tylko z tego powodu, że mnie ze schodów nie zrzucił, choć pewnie chętkę miał… W 1989 roku skumałem się z ludźmi ze świeżo zalegalizowanej Solidarności w mojej Krobi. I z całym entuzjazmem młodzieńczego serca włączyłem się w kampanię tego czegoś, co się nazywało Komitetem Obywatelskim. Wieszało się plakaty, rozstawiało nagłośnienie mityngu wyborczego. Kandydaci mieli status herosów, choć pojęcie o nich było raczej blade. Adelę Danowską znałem z szybownictwa, Marka Jurka z kolportowanych w ogólniaku gazetek „Siła Przebicia”. Pozostali znani byli tylko z tego, że mieli zdjęcia z Wałęsą. Wystarczyło. Same wybory pamiętam jak przez mgłę. Moje pierwsze wybory. Było ciepło. No i jakoś strasznie dużo trzeba było skreślać na listach wyborczych. Jeszcze jedna rzecz - tuż przed głosowaniem jacyś ludzie, z którymi robiłem kampanię dali mi listę nazwisk, których nie należy skreślać. To do dziś moja największa osobista tajemnica tych wyborów. Na liście byli bowiem jacyś straszni komuniści: na pewno Kiszczak, nie wiem czy nie sam Jaruzelski. Bardzo się temu dziwiłem, bo przecież cała gra szła o to, żeby tych panów “wyciąć”. A w miarę możliwości zamknąć. -Polecenie z „centrali” - tajemniczo odpowiadali koledzy. Byli dużo starsi, więc co ja tam mogłem wiedzieć. A nuż to sprawa życia i śmierci? - myślałem - a nuż jak ich zabraknie, to zaleje nas Armia Czerwona i zwiedzę kawałek Syberii? Do dziś nie wiem, skąd ta lista się wzięła i jaka „centrala” ją przysłała. Sprawa zresztą wtedy szybko odeszła w cień, bo przecież Solidarność wygrała. Jak to mówiła pewna aktorka „skończył się komunizm” i zaczęła się wolność. Miałem 19 lat i maturę w kieszeni. I dopiero wtedy zaczęło się prawdziwe życie. I prawdziwe wybory. Życiowe. Nie ma miejsca, żeby je opisywać - machnę kiedyś autobiografię, to sobie poczytacie. Dużo się działo, dużo się pozmieniało. 25 lat temu nie miałem pojęcia, że dojdę tu, gdzie jestem i będę robił to, co robię. Chyba każdy tak ma. Ba - sama Solidarność tak ma, jeżeli na jubileusz 25-lecia Wolności jej przewodniczący w Lesznie wręcza statuetkę „Przyjaciela” prezydentowi Leszna, 25 lat temu I sekretarzowi PZPR. Wiem, że wielu się zdziwiło, ale ja jakoś nie. To skutek uboczny jubileuszu: zestarzałem się.
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama