Chcą wynieść kapłana na ołtarzeWierzą w jego świętość |
17.06.2015. Radio Elka, Aldona Brycka-Jaskierska | |||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Już kilka lat temu rozpoczęto nieformalne przygotowania do procesu beatyfikacyjnego ojca Leandra Kubika. We wrześniu ubiegłego roku zgodę na modlitwę o beatyfikację wydał arcybiskup metropolita poznański, a postulatorem procesu ustanowił ks. Marka Kędziorę, proboszcza sianowskiej parafii Podwyższenia Krzyża Świętego i Św. Marii Magdaleny. - To nie jest początku procesu, ale przygotowania do niego - zaznacza ks. Marek Kędziora. - W naszej parafii polega to na propagowaniu sylwetki ojca Leandra i rozszerzanie kultu, żeby ludzie modlili się o różne łaski, których w życiu potrzebują - tłumaczy proboszcz. Każdego 14 dnia miesiąca, w Siemowie odbywają się msze o beatyfikację. To dzień, w którym zginął ojciec Leander, skatowany przez hitlerowców w więzieniu we Wronkach. Parafianie z Siemowa są także w kontakcie z mieszkańcami Kramska, w którym urodził się duchowny. Tam również czynione są starania o uznanie go świętym. Nadal żyją świadkowie, którzy znali ojca Leandra i dla których bez wątpienia był to święty człowiek. - Spędziłem z ojcem Leandrem dwa lata w więzieniu w Rawiczu i Zwikau - mówi Marian Sobkowiak, z Gostynia. - Dla mnie to jest święty człowiek, dowodem na to jest jego zachowanie w obozie i w więzieniu. Dzielił się ze mną chlebem, żebym ja mógł przeżyć. Wierzę, że on mnie nadal osłania. Modlę się do niego, czuję jego bliskość. Dlatego robię wszystko, aby pomóc przynajmniej w rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego, bo na pewno na to zasłużył - podkreśla. Jeśli uda się rozpocząć proces beatyfikacyjny może on trwać kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat. - Aby rozpocząć proces beatyfikacyjny trzeba udowodnić, że od czasu śmierci ojca Leandra istnieje kult, czyli że jest bliski wielu osobom, które się za niego modlą i jest wzorem do naśladowania - zaznacza ks. Rafał Pajszczyk, wiceoficjał Sądu Duchownego w Poznaniu i przewodniczący kurialnego referatu do spraw kanonizacji. Największym dowodem świętości jest cud. Modlą się o to mieszkańcy Siemowa i Kramska. - Mamy do czynienia z kapłanem, który był uważany przez mieszkańców starszego pokolenia za wzór do naśladowania. Żyją jeszcze osoby, które słuchały jego wspaniałych, podtrzymujących na duchu kazań. Osobiście twierdzę, że nawet, jeśli nie uda nam się w tym pokoleniu wynieść ojca Leandra na ołtarze, to jest z pewnością postacią godną naśladowania i przekazywania, jako wzór naszym dzieciom- podkreśla Glinkowski. Ojciec Leander, czyli Henryk Kubik urodził się 4 stycznia 1909 roku w Starym Kramsku. W 1931 roku wstąpił do zakonu benedyktynów w Lubiniu. W 1937 roku przyjął święcenia kapłańskie w czeskiej Pradze. Siemowo było pierwszą parafią, w której został proboszczem. Był rok 1940. Cieszył się wielkim autorytetem wśród parafian. Został kapelanem organizacji antyfaszystowskiej "Czarny Legion", która istniała na ziemi gostyńskiej nieco ponad rok. Większość jej członków aresztowano, wśród nich ojca Leandra. W więzieniu w Zwikau został duszpasterzem więźniów, udzielając im wsparcia duchowego i materialnego. Przebywał w obozach karnych w Darmstadt, Eich i Wronkach. Torturowany przez hitlerowców zmarł 14 października 1942 roku. Jego grób znajduje się na cmentarzu w Nowym Kramsku.
reklama
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama