Dramatyczny list wdowyRodzina zmarłego: walczymy o prawdę i o sekcję zwłok |
01.04.2020. Radio Elka, Arek Wojciechowski | ||
Dyżurny reporter: ![]() Publikujemy list wdowy: 16 marca 2020 mąż (...) dostał gorączki i pozostałe objawy grypowe. Zadzwonił do lekarza rodzinnego C., który przepisał mu antybiotyki. Wysoka gorączka utrzymywała się przez około 5 dni, a do tego z dnia na dzień duszności. W piątek wykonałam telefon do sanepidu w lesznie, w którym przeprowadzono ze mną wywiad Covid19, tj: Czy wrócił z zagranicy? - Nie. Czy miał kontakt z osobą z zagranicy? - Nie. Czy miał kontakt z osobą chorą lub na kwarantannie? - Nie. Dodatkowo poinformowałam, że był przedstawicielem handlowym i do końca przecież nie wiadomo z kim miał kontakt. Pani z sanepidu odpowiedziała na to, że (...) skoro wywiad Covid19 jest ujemny, to poleca kontakt z lekarzem rodzinnym. Zadzwoniłam więc do lekarza rodzinnego Doktora K., który także przeprowadził wyżej wymieniony wywiad i uzyskał ode mnie informacje na temat rodzaju pracy męża, i mimo wszystko zadysponował karetkę do transportu męża do szpitala zakaźnego w Poznaniu. Czekając na karetkę otrzymałam telefon z dyspozytorni z pytaniem, czy jesteśmy na kwarantannie. Moja odpowiedź brzmiała: nie. Wtedy Pani dyspozytor zaproponowała dojazd własnym transportem, ponieważ oni nie dysponują wolnym sprzętem. Mąż zadecydował, że sam nie jest w stanie prowadzić samochodu, a nie chce mnie narażać na kontakt ze szpitalem zakaźnym po chemioterapii, którą przeszłam 4 miesiące temu, więc pozostaliśmy przez weekend w domu. Przez weekend inhalacje, które robił mąż, znacznie mu pomogły i jego stan uległ poprawie. Kolejne nagłe pogorszenie przyszło pomiędzy piątkiem a sobotą. Rano w sobotę, nie mogąc dodzwonić się do lekarza rodzinnego, zadzwoniłam na 112 informując o stanie męża i przebiegu choroby. Zostałam przełączona na pogotowie, gdzie po przekazaniu tej całej historii otrzymałam nr telefonu, pod który mam zadzwonić do sanepidu. Z sanepidu przekierowano mnie na wieczorynkę, ponieważ według uzyskanych informacji sanepid nie dysponuje karetkami. Na wieczorynce lekarz kolejny raz przeprowadził cały wywiad, w tym wywiad covid19, również rozmawiał z mężem. I ponownie kazał dzwonić na 112 . Na 112 poinformowałam o całej ścieżce telefonów, które przeszłam i dyspozytor postanowił zadysponować pogotowie. Pogotowie przyjechało ok. godz. południowych. Ratownicy, ubrani w kombinezony i maski, przybyli na miejsce bez lekarza. Pani ratownik zaczęła od przeprowadzenia wywiadu Covid19: Czy wrócił z zagranicy? - Nie. Czy miał kontakt z osobą z zagranicy? - Nie. Czy miał kontakt z osobą chorą lub na kwarantannie? - Nie. + informacja o pracy męża jako handlowca. Po osłuchaniu pacjenta i konsultacjach telefonicznych z sanepidem, oraz z lekarzem SOR, zdecydowano o pozostawieniu pacjenta w domu, podano leki dożylne i uzgodniono z lekarzem wieczorynki przepisanie kolejnych antybiotyków do podawania w domu. W trakcie zostaliśmy poinformowani przez Panią ratownik, że nieuzasadnione wezwanie karetki, takie jak to, jest zagrożone odpowiednimi paragrafami i wskazała, że w tej sytuacji, którą tu zastała, sami powinniśmy jechać na wieczorynkę. Po podaniu przepisanych antybiotyków mąż nie odczuł poprawy i znów, zgodnie z zaleceniami ratowników, w poniedziałek skontaktowałam się z lekarzem rodzinnym, który zdecydował o karetce transportowej do szpitala zakaźnego w Poznaniu. Karetka przyjechała na miejsce i podczas przygotowywania męża do transportu Pani ratownik, po konsultacjach, postanowiła wezwać kolejną, ponieważ uznała, że mąż jest już w tak ciężkim stanie, że dla jego bezpieczeństwa transport powinien się odbyć karetką pogotowia, a nie karetką transportową, która nie jest wyposażona w żadne urządzenia wspomagające oddychanie. Czekając na tą drugą karetkę nagle u męża nastąpiło zatrzymanie akcji serca, podjęto reanimację. Po kilku minutach przyjechała wezwana do transportu karetka pogotowia, która posiadała odpowiedni sprzęt do reanimacji, ale ta nie odniosła skutku. Mąż zmarł. Zaczęło się kolejne zamieszanie. Wezwano lekarza rodzinnego do stwierdzenia zgonu, policję i prokuratora, który nigdy tu nie dotarł. Lekarz stwierdził zgon i przekazał kartę zgonu policji. Przekazał nam informację że pacjent kwalifikuje się do sekcji zwłok, aby ustalić przyczynę zgonu, jednak sekcje zwłok w takim przypadku zleca prokurator. Z kolei policjanci przekazali informację, że oni tylko czekają na sanepid, który zarządzi kwarantannę, i że nie ma podstaw do prokuratorskiej sekcji zwłok, ponieważ nie jest to sprawa kryminalna. W międzyczasie zadzwonił dyrektor leszczyńskiego sanepidu Pan P. z kondolencjami i informacją, że udało mu się załatwić testy dla mnie i moich dzieci. Telefon odebrała moja siostra, która razem ze mną była w domu. Na jej pytanie dlaczego te testy są tylko dla żony zmarłego i jego dzieci, a nie dla wszystkich członków rodziny, która miała kontakt, odpowiedział, że załatwienie tych czterech testów i tak było trudne, i zrobił to tylko z własnej dobrej woli. Na pytanie co z testami zmarłego, odpowiedział, że skoro nie żyje, to ewentualne wirusy również, i w takim wypadku testów się już ich nie robi. Przekazał też informację, że za ok. 40 min. przyjedzie karetka z testami i prosił, bym wraz z dziećmi była w domu. W tym samym domu, w którym cały czas leżało ciało mojego męża, a dzieci w tym czasie były obok w domu moich rodziców... Na pytanie, czy jest to bezpieczne przyprowadzać tu dzieci do badania odpowiedział, że jak najbardziej tak, ponieważ wykluczył on zgon z przyczyn Covid19. Po kilku minutach okazało się, że jednak karetka z testami nie dojedzie i będzie jutro rano. Pan P. okazał mi również pomoc i wsparcie w wyjaśnieniu przyczyny stojącej przed domem policji, która niepotrzebnie czekała na sanepid, bo on nie miał tu przyjechać, gdyż nie był to zgon z powodu Covid19. Pana P. bardzo ujął nasz problem z sekcją zwłok, której szpital nie chciał wykonać i dzięki niemu udało się przewieźć ciało do przyszpitalnej chłodni, gdzie miało czekać na sekcję zwłok, którą on osobiście miał zlecić. Powiedział że ma do tego odpowiednie uprawnienia, i że nie mamy się o to już martwić. Udało się końcu zakończyć wszystkie formalności, ciało męża zostało zabrane przez zakład pogrzebowy ok. 20.30, a zgon nastąpił 15.15. Pan P. okazał dużo empatii, chęci pomocy i wsparcia. Kolejnego dnia w godzinach rannych przyjechała karetka z testami, które zostały wykonane mnie i moim dzieciom. Telefon Pana P. do siostry był już bardzo oficjalny i poinformował nas, że jedyne co może zlecić, to pobranie wymazu do badania na Covid 19, bo wirusy mogą, ale nie muszą żyć (to nowy wirus i niewiele o nim wiedzą), jednak co do sekcji zwłok to nie ma już takich uprawnień i mamy to załatwić we własnym zakresie. Zgodnie z jego decyzją nikt z nas nie został objęty kwarantanną. Ze szpitala mamy informację, że sekcja zwłok zostanie wykonana tylko wtedy, gdy wynik wymazu wyjdzie ujemny. Mąż był zdrowy, bez żadnych chorób przewlekłych, bez nałogów, dbający o dietę i sport. Osierocił 4 dzieci. (Ponieważ tekst nie jest materiałem redakcyjnym, a autorka listu wyraziła taką prośbę - wyłączona została możliwość komentowania) |
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL![]()
|
reklama
reklama