Policjanci działali bez zarzutuPolicjanci działali bez zarzutu |
13.09.2011. Radio Elka, Hania Ciesielska | ||||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: ![]() Kobieta zniknęła 13 grudnia 2010 roku. Jej mąż, Dominik K. twierdził, że zostawiła go dla innego mężczyzny. Opowiadał, że zabrała najważniejsze rzeczy i 6 tys. zł., i prosiła by dać jej spokój. W domu został też ich trzyletni synek. Po dwóch miesiącach okazało się, że Dominik K. kłamał. Mężczyzna zabił swoją żonę, a zwłoki ukrył w domu pod podłogą. Makabryczna zbrodnia wyszła na jaw 10 lutego. W trakcie przesłuchania Dominik K. przyznał się też do zabójstwa innej mieszkanki Lechitowa, 23-letniej Agnieszki S. Dominik K. czeka na proces w areszcie. Śledztwo w sprawie podwójnego zabójstwa jeszcze trwa. Prokuratura zakończyła natomiast postępowanie dotyczące działań górowskiej policji. Zastrzeżenia do akcji poszukiwawczej prowadzonej przez funkcjonariuszy miała matka Justyny K. Twierdziła, że policjanci nie reagowali na sygnały, które im przekazywała i w marcu kobieta złożyła zażalenie do prokuratury. Prokuratura przeanalizowała wszystkie okoliczności i zbadała zarzuty stawiane przez matkę. - Rodzina nie informowała policji o tych okolicznościach, które podnoszono w zawiadomieniu o przestępstwie - powiedziała Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Chodziło m.in. o informacje, że Justyna K. zostawiła w domu tabletki antykoncepcyjne i okulary lecznicze. Z informacji prokuratury wynika, że na początku rodzina nie miała wątpliwości co do tego, że Justyna K. uciekła z domu. Tym bardziej, że miała kontakty z innym mężczyzną i już wcześniej zastanawiała się czy do niego nie odejść. Kiedy 25 grudnia matka skontaktowała się z tym mężczyzną i okazało się, że jej córki tam nie ma, zawiadomiła policję o zaginięciu. - Policjanci wykonali wszystkie czynności przewidziane przepisami, ale też takie które są właściwe dla osób zarejestrowanych w tzw. pierwszej kategorii osób poszukiwanych, mimo że Justyna K. do nich nie należała - powiedziała Łukaszewicz. Nie było podejrzenia, że mogła zostać zamordowana bądź popełnić samobójstwo. Nie wymagała też poszukiwania przy użyciu psów tropiących, o co rodzina też miała pretensje, bo była osobą zdrową. A takie czynności wykonuje się w przypadku osób nieporadnych, którym może grozić niebezpieczeństwo. Rozpytywano świadków, w tym kilka razy mężczyznę, u którego Justyna K. miała się zatrzymać. Ponadto policja uzyskała bilingi telefoniczne i sprawdziła z jakich miejsc Justyna K kontaktowała się z rodziną. Po zniknięciu bowiem jej mąż, brat i szwagierka otrzymywali smsy z numeru Justyny K. w których pisała, by dać jej spokój. Policjanci ustalili, że telefon Justyny K. współpracuje z inną kartą sim, należącą do innej osoby. Wtedy okazało się, że aparat ktoś kupił, chociaż mąż denatki stwierdził, że żona odchodząc nie zabrała telefonu, a jedynie kartę. - Rodzina nie miała żadnych podejrzeń, że Dominik K mógł zabić swoją żonę - powiedziała Łukasiewicz. Zwłoki kobiety odkryto 10 lutego i miało to związek z wcześniejszym zatrzymaniem Dominika K i jego brata podczas kradzieży torów kolejowych. Złapał go zresztą funkcjonariusz, który prowadził sprawę zaginięcia Justyny K. Postawiono mu zarzut kradzieży i przeszukano mieszkanie. Chodziło wtedy jednak o przedmioty pochodzące z przestępstwa. Dominik K. najprawdopodobniej przestraszył się i dwa dni po zatrzymaniu sam zgłosił się na komendę i przyznał się do zabójstwa. Prokuratura Okręgowa w Legnicy nie potwierdziła zarzutów stawianych policji przez matkę Justyny K. Po przeprowadzeniu wnikliwego postępowania dotyczącego działań górowskiej policji sprawę umorzono. Prokurator Lilianna Łukasiewicz dodała, że policjanci prowadzili akcję poszukiwawczą bardzo starannie. Decyzja o umorzeniu jest już prawomocna. (emi)
reklama
reklama
reklama
reklama
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL![]()
|
reklama
reklama