Łukaszewski: spokój jest fajnyŁukaszewski: spokój jest fajny |
14.06.2013. Radio Elka, Monika Kaczmarska-Banaszak | |||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Łukaszewski stworzył jedyny w Europie Wschodniej festiwal flamenco, na który do Kościana przyjeżdżali najwięksi mistrzowie gitary. Trzykrotnie był wybierany najlepszym gitarzystą flamenco w kraju. Ostatnio pisze także książki.Życiowa przygoda z gitarą zaczęła się w maju 1975 roku w gmachu kościańskiego Kolberga. Tuż po maturze z języka polskiego, ubrany w garnitur Witek pobiegł do domu kultury na pierwszą lekcję. Zainteresowanie muzyką przyszło nagle, wcześniej trenował biegi z przeszkodami. Biegał po 40 km dziennie, ale z powodu przetrenowania - jak mówi - nie mógł być mistrzem olimpijskim. A ponieważ nie chciał być przeciętnym człowiekiem, chciał zwracać na siebie uwagę - zwłaszcza kobiet - postanowił grać na gitarze. Uczniowie pytali gościa m.in. o to, jak oddziela życie prywatne od życia zawodowego: - Nie mam życia prywatnego, nie mam życia zawodowego. Patrząc standardami tego kraju, jestem obibokiem, nierobem, jestem artystą. Nie pracowałem nigdy. Kiedyś miałem epizod z domem kultury w Kościanie, ale to było krótko i z hukiem stamtąd wyleciałem. Mam to szczęście - i to mówię z całą odpowiedzialnością za słowo - że mój zawód, który wykonuję, jest jednocześnie moją modlitwą, moją pasją. Wstaję rano i jedyne, czym się martwię, to którą gitarę wziąć do ręki albo czy najpierw mam pisać książkę, czy poćwiczyć granie na gitarze - mówił Łukaszewski - Życzę wam tego samego, aby wasz zawód był waszą pasją. Nie, że kończę robotę, przychodzę do domu i cieszę się, że wreszcie koniec i mogę zacząć się czymś innym. Nie, ja nie mam czegoś innego. Łukaszewski zaznaczył, że najbardziej ceni sobie niezależność. - Wolałbym pójść pod most niż pracować w korporacji - przekonywał i zaznaczył, że gitara w trudnych chwilach mu pomoże. Niedawno usiadł na ulicy Gdańska i grał przez dwie godziny. W tym czasie zdążył uzbierać tysiąc złotych. Młodzi ludzie pytali go o radę na przyszłość. Odpowiedział, że nie jest belfrem, ale każdy w życiu musi się sparzyć. Ważne też, żeby nie być nadętym wobec innych, żeby zawsze pozostać człowiekiem: - Najgorsze jest takie "noszenie się" bardzo wysoko, cała "Warszawka" tak się nosi, stąd później się biorą te wszystkie dramaty. Tego wam nie życzę. Życzę wam przede wszystkim spokoju. Spokój jest fajny. Napić się oranżady, popatrzeć w chmury, luzik, to jest fajne. Takie życie jest najpiękniejsze. Tego chciałem. Czasami bywało ciężko. Grałem na ulicach różnych miast. Nie wstydzę się tego, bo to kapitalne zajęcie. Teraz to skutkuje w moich książkach. Czasami przeżywałem dramaty przez kobiety. Kobiety chlastały moje serce, zdradzały mnie, rzucały. Byłem sponiewierany po parę lat czasami. Ale to jest piękne. potem patrzę na to i mówię "wow", jak fajnie, że to się zdarzyło. To było potrzebne. To było naprawdę potrzebne. Życzę wam, abyście przeżyli życie w pełni, nie w jakimś trybie pędzących maszyn, a na takim luzie po prostu. Witek Łukaszewski zajmuje się także pisaniem. Na koncie ma już trzy publikacje ("Schodami do nieba - Led Zeppelin story", "Cafe Poema" i "Jimi Hendrix & Niccolo Paganini - dialogi). Wczoraj do wydawnictwa trafiła kolejna, są to dialogi Morrisona i Picassa, którzy spotykają się w Paryżu. Teraz autor zajmie się kolejną częścią dialogów: będzie to Jimmy Page z Led Zeppelin i Humphrey Bogart, których łączą wspólne zainteresowania: kobiety, alkohol i niezależność. (mon)
reklama
reklama
reklama
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama