Start
Chef vs. szef
Co jada prezydent Borowiak?


Chef vs Szef 19-25 majaCo jada prezydent Borowiak? |
19.05.2017. Radio Elka | ||
Dyżurny reporter: ![]() Kucharze z La Calmy, podobnie jak chyba wszyscy Polacy, mieli już serdecznie dość zimowej aury i postanowili „wywołać” słońce i ciepło sięgając do kuchni włoskiej. Bella Italia – tak można podsumować menu Chef vs Szef w ubiegłym tygodniu. Szef kuchni Patryk Wróblewski przygotował pappardelle, czyli szerokie makaronowe wstążki z sosem, na który złożyły się gotowane kawałki szparagów połączone z kwaśną śmietaną, jajkiem, szczypiorkiem i koperkiem. Szef restauracji Waldemar Kaniewski przygotował natomiast ravioli, czyli włoskie pierożki nadziewane szpinakiem i serem ricotta z sosem z suszonych pomidorów, młodego szpinaku, czosnku i śmietany. Kto wygrał? Przypomnijmy, że poprzedni turniej na szparagi okazał się szczęśliwszy dla Kaniewskiego, który po kilku swoich klęskach przełamał supremację pana Partyka. Tym razem rewanżu nie było. -Ravioli okazały się bezkonkurencyjne – mówi Waldemar Kaniewski, podnosząc ręce w górę w geście tryumfu – wygrałem o trzy długości kuchennego stołu. Rywalizacja rywalizacją, ale obaj kucharze przyznają, że największym sukcesem włoskiego menu jest to, że wreszcie mamy w Lesznie włoską pogodę, czyli ciepło. Co jada pan prezydent? Świadkiem zwycięstwa szefa La Calmy był kolejny gość specjalny restauracji przy Grodzkiej 12. Tym razem zaproszenie do stołu przyjął prezydent Leszna Łukasz Borowiak. -Panowie, niestety jestem na diecie – zakomunikował na wstępie spotkania – w dodatku nie pomyślałem zawczasu i przyszedłem najedzony. Rzeczywiście każdy kto zna prezydenta choć z widzenia wie, że nie wygląda na obżartucha. Kto zna go trochę lepiej doskonale zdaje sobie sprawę z jego sportowych pasji – Łukasz Borowiak czynnie biega, praktycznie codziennie przemierzając kilka kilometrów po mieście i okolicach. No cóż – jeśli nie pojemy, to przynajmniej porozmawiamy o kulinarnych gustach włodarza miasta. A te, jak się okazuje, są bardzo tradycyjne. -Ulubione dania? Porządny schabowy i rolada wołowa oraz zupy, zwłaszcza pomidorowa – odpowiada prezydent. W dodatku najlepsze są te, które przygotowuje rodzina, szczególnie rodzice. No i teściowa – tu Łukasz Borowiak zdradza, jak wielkim zaskoczeniem był dla niego pierwszy obiad u przyszłej jeszcze żony, kiedy to otrzymał talerz pomidorówki na bazie bardzo specyficznego rosołu pozostałego po ugotowaniu… golonek. Sam prezydent przyznaje, że talentów kulinarnych nie ma lub jeszcze ich nie odkrył. -Umiem co najwyżej zagotować wodę i jej nie przypalić – uśmiecha się. W domu gotuje żona, pani Agnieszka, choć, jak przyznaje pan Łukasz, jeśli chodzi o rosół to woli ten u mamy. -Żona także woli dania fit, więc kurczaka bardzo dokładnie obiera z wszelkiego tłuszczu, a w rosole jednak „oka” powinny pływać – mówi. Poza tym specyfika pracy prezydenta sprawia, że je dość nieregularnie i raczej poza domem, czyli w pracy. Tu sytuację ratuje bar znajdujący się w piwnicy Urzędu Miasta. -Korzystam dość często – przyznaje Borowiak – zazwyczaj zachodzę na śniadanie, wtedy zamawiam podwójnego tatara. Podwójny befsztyk tatarski jako danie śniadaniowe – to zaskoczyło nawet szefów La Calmy. -Ale śniadanie jem około 10.00 – wyjaśnia prezydent – na kolację zaś pozostaję przy serku i warzywach. Opowieść o bardzo tradycyjnych gustach Łukasza Borowiaka nieco zaniepokoiła Waldemara Kaniewskiego i Patryka Wróblewskiego. Na ten tydzień przygotowali oni bowiem coś, co z kuchnią polską nie nic wspólnego. To curry. Curry kojarzy się nam z przyprawą, a właściwie mieszanką przypraw o charakterystycznym, głęboko żółtym kolorze. Słowo „curry”, a właściwie „kari” pochodzi jednak z języka tamilskiego i oznacza sos. Potrawa ta znana jest w całej Azji Południowo-Wschodniej i ma setki, jeśli nie tysiące odmian. Łączy je właśnie to, że ich podstawą jest bardzo aromatyczny sos. Obaj kucharze z La Calmy postawili na curry z owocami morza. Waldemar Kaniewski przyrządził małże w sosie z zielonego curry. -To pasta, która sama w sobie jest dość ostra, ale znając gusta klientów dodałem jej odrobinę, więc nie pali podniebienia – wyjaśnia. Do tego dodał mleczko kokosowe, cukinię, czerwoną paprykę i imbir. Patryk Wróblewski zaś przyrządził żółte curry z kalmarami. Przyrządzanie tych głowonogów nie jest proste, mimo że można często spotkać je na półkach marketów. -Żeby się udały i nie były gumowate trzeba najpierw je długo gotować, nawet półtorej godziny – mówi. Ugotowane krążki Wróblewski już bardzo szybko dusił z marchewką, mleczkiem kokosowym, tajską pastą Tom Kha, zielonym groszkiem, imbirem i limonką, na koniec posypując całość posiekaną kolendrą. Uzupełnieniem dwóch rodzajów curry w konkursowym menu jest miseczka ryżu, z którym sosy smakują najlepiej. Całość w tradycyjnej cenie 25 złotych czeka na gości La Calmy od dziś do czwartku 25 maja. |
reklama
reklama
reklama