Ech, Ksawery...

W sumie to już podczas meczu jakby trochę wiało, ale kto by się tym przejmował, kiedy Lewandowski robi hat tricka. Lekko wkurzające były dwa zaniki napięcia, ale żadnej bramki nie wbiliśmy w tych momentach, więc i to nie wzbudziło głębszej refleksji. Dopiero gdy doszedłem pod dom zdziwiło mnie, że na Placu Metziga nie świeci żadna latarnia. I że samochody nie jeżdżą. Zobaczyłem drzewo leżące w poprzek jezdni. Na szczęście nie był to nasz słynny dąb „Bolek”, ale i tak zrobiło wrażenie, położyło się bowiem dokładnie na miejscach parkingowych. Szybko sobie przypomniałem, że zostawiłem samochód po drugiej stronie i odetchnąłem z ulgą, po czym z poczucia zawodowego obowiązku zacząłem robić komórką zdjęcia owego drzewa. Za chwilę podeszła do mnie jakaś para. -To nasz samochód przygniotło - mówią. -Zaraz tam przygniotło, co najwyżej zarysowało - zauważyłem patrząc na stojącego tuż obok zwalonego drzewa scenica. -Nasz jest obok - mówią. -Jak to obok, przecież tu nie ma żadnego auta - odpowiedziałem. -No właśnie jest, pod drzewem - gdyby nie egipskie ciemności przysiągłbym, że się smutno uśmiechnęli. Faktycznie, dopiero wtedy zauważyłem całkowicie przykrytą gałęziami toyotę, przez środek dachu przechodził słusznych rozmiarów pień. -Tydzień temu kupiona, jeszcze nie zdążyłem wykupić AC - dodał właściciel.

Potem z minuty na minutę i z godziny na godzinę przybywało informacji o zniszczeniach. -Drzewa, linie energetyczne, dachy, mury, parki, cmentarze… Wychodzi na to, że była to najbardziej szkodliwa wichura w ostatnich latach w całym naszym regionie. Zresztą my, mieszczuchy, i tak mieliśmy wiele szczęścia - w wielu sąsiednich miejscowościach, a nawet na przedmieściach ludzie zasiedli do oglądania meczu, zaśpiewali hymn, usłyszeli pierwszy gwizdek i ponownie włączyli telewizor po sześciu dniach. Nie wiem, czy Enea uporała się z wszystkimi awariami - we wtorek na swojej stronie podali, że przywrócili prąd u 99 procent odbiorców.

Oczywiście, stwierdzić, że orkan Ksawery nas zaskoczył, to jak powiedzieć, że papież jest katolikiem. Owszem, w internetach było trochę ostrzeżeń, że to będzie pokaźna wichura, ale albo to mało razy wiało? No dobra - sam przeczytałem kilka artykułów w stylu „zbliża się koniec świata”, tylko że to piąty koniec świata zapowiadany na ten rok, a mamy dopiero październik. Zresztą nie ja jeden się jakoś specjalnie nie przejąłem - kiedy zadzwoniłem do ludzi zajmujących się tak zwanym zarządzaniem kryzysowym i zapytałem czy może jest coś ważnego do przekazania przez radio odpowiedzieli, żeby nie zostawać rzeczy luzem na balkonach i może nie stawiać aut pod drzewami, choć wszyscy wiemy, jak ciężko w Lesznie o miejsca parkingowe”. Jak widać nie wszyscy to usłyszeli, choć z drugiej strony szczęśliwie nikt nie zginął uduszony urwanym ze sznura biustonoszem.

Patrząc z perspektywy czasu można oczywiście narzekać, że może to trochę mało, ale z drugiej strony co mieli zrobić? Znam tylko jeden sposób na absolutnie pewne zabezpieczenie każdego drzewa przed upadkiem: wcześniejsze ścięcie.

A swoją drogą jak niewiele trzeba, żeby cofnąć naszą niezwykle zaawansowaną cywilizację do średniowiecza. Wszystkie nasze internety, komputery, telewizory, lodówki, pralki, piece c.o., kuchenki, mikrofalówki, tostery, komórki… Wystarczy, że powieje z prędkością większą niż 112 kilometrów na godzinę. Przez trochę dłużej niż jeden mecz w piłkę nożną. I wracamy do walki o ogień.