Zimowi kosiarze to hit

Nie ma więc co kryć, że trochę czuję się dumny i spełniony. Zwłaszcza że „wielkie” media dotąd, owszem, cytowały, ale zazwyczaj przy okazji historii poważnych, wręcz smutnych - a to jakiegoś morderstwa, a to straszliwego wypadku. Bo tak już z tymi mediami jest, że najlepiej właśnie takie historie się sprzedają. Jak mawiał jeden z nauczycieli zawodu” „trup ożywia stronę”. Tak, można powiedzieć, że złe media. Można też powiedzieć, że źli czytelnicy, skoro właśnie to się kupuje - w tym przypadku klika. Ale na szczęście klika się też historie zabawne, jak właśnie nasi dzielni kosiarze (którzy, nota bene, zdaniem właściciela firmy koszącej, nie istnieją - to taki smaczek doprawiający całą sprawę).

Zresztą przy okazji okazało się, że komu do śmiechu było, temu było, ale kilka osób podeszło do tematu całkiem na poważnie. Na przykład wójt Lipna, który wydał na swoim profilu w medium społecznościowym oświadczenie, że ekipa może i owszem pod Lipnem została zdybana, ale bynajmniej z Lipna nie była, droga także nie jest gminna, ale wojewódzka, więc jak się naród czepia, to do Poznania proszę. W podobnym tonie stanowisko zajęła przynajmniej jedna radna Leszna, bo ludziska ją wypytywali o artykuł, w którym najczęściej określano inkryminowane miejsce jako „pod Lesznem”. Więc znów wyjaśnienia - że nie Leszno, że nie miejska droga ani miejska ekipa. Przez ćwierć wieku pracy w mediach zdążyłem już przywyknąć, do tego, że spora część społeczeństwa zupełnie nie pojmuje subtelnych różnic między zarządcami dróg: że jedne wojewódzkie, drugie powiatowe, trzecie gminne, a do tego też krajowe. W Lesznie może jest najłatwiej, bo tu wszystkie są w miejskim zarządzie i wiadomo od razu, kogo się czepiać o zaspy albo dziury. Ale w takim Lipnie (skoro już się tej pięknej gminy uczepiliśmy) jest bardzo różnie - a naród i tak, wiadomo, będzie czepiał się wójta. I tak dobrze, że nie prezydenta…

A propos poważności, nie wiem, czy to prawda, czy nie - mam nadzieję że nie - że pan radny Przemysław Górzny też lekko podpadł za te zdjęcia. Bo to radny Koalicji Obywatelskiej, która rządzi w samorządzie województwa. Ergo, rządzi też drogą 309 przez Lipno. Mam nadzieję, że to tylko plotka, którą szepnął mi do ucha pewien zazwyczaj dobrze poinformowany wróbelek. Bo w końcu wojewódzcy urzędnicy sprawę skwitowali od razu kategorycznie i bez ściemniania: firma spóźniła się z robotą i za koszenie śniegu nie zapłacimy ani grosza z kieszeni podatnika, koniec, kropka. Zresztą miałem okazję przy kilku spotkaniach z panem Marszałkiem Woźniakiem rzucić żartem lub lekką szpilą pod jego adresem. Śmiał się. A mógł zabić.

Zresztą, szczerze mówiąc czekam na jakiegoś bystrzaka, który całą sprawę potraktuje jako potencjał promocyjny. Tak w amerykańskim stylu. Że pojawią się koszulki i kubki z wiadomymi sylwetkami w kamizelkach na śniegu (białe wyjdą najtaniej) i hasłem „Lipno (albo Leszno) - śnieg nie śnieg, robić trza” albo coś podobnego. Albo takie małe figurki (jak byłem mały, to się mówiło pamperki). Coś na wzór figurek żużlowców, żeby trzeba było zbierać seriami: z kosą, bez kosy, w żółtej kamizelce, w zielonej... Kurza twarz - po co ja wam to mówię… No dobra, za leniwy jestem, żeby to robić, ale jeśli się ktoś na ten pomysł rzuci, życzę mu, żeby zarobił miliony. Wtedy zgłoszę się po swoją dolę.