Start Felieton Adamka Mieć papier na moralność
Mieć papier na moralność |
12.06.2014. Radio Elka, Jarek Adamek | ||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Co prawda jakieś tam odgłosy się pojawiają, ktoś kogoś lansuje lub podgryza, ale tak bez przekonania. No po prostu marazm. Całe szczęście, że wybory są w listopadzie. W krajowej polityce raczej podobnie. Jak już posłowie się zbiorą, to utajnią posiedzenie Sejmu. Chyba dlatego, żeby naród nie patrzył jak się pocą. No ja wiem, że było o jakimś immunitecie dla straszliwego kata z PiSu, podobno o jakimś domu prezydenctwa Kwaśniewskich się mówiło, ale brzmi to jakoś słabo. Bo po pierwsze primo tajne przez poufne, po drugie primo media warszawskie mają inne, prawdziwe problemy do relacjonowania. Wygląda na to, że największym problemem Polski jest albo jakaś nastolatka co to premierowi nagadała, albo jakiś lekarz który mówi, że nie przyłoży ręki do aborcji. Wierzcie albo nie, nastolatką nie przejąłem się w ogóle - dziewczę podobno urodziwe, ale nieletnie. A nieletnim dziewczętom zdarza się mówić różne rzeczy. Przerabiałem to na własnej skórze (ech, młodość). I zasada jest jedna: urodziwym się wybacza. Ale się za bardzo nie przejmuje. Co innego lekarz. Mam ponad 40 lat i przeżyłem w tak zwanej Wolnej Polsce już co najmniej cztery wojny o aborcję. Może pięć, nie pamiętam dokładnie. Za każdym razem były cholernie zacięte - krew się lała i pióra fruwały. I za każdym razem, gdy kurz i pióra opadły okazywało się, że gdzieś tam w tle i po cichu coś się w naszej pięknej ojczyźnie wydarzało. Tylko że nikt tego nie zauważał, bo każdy się indyczył w sprawach „pro-choice” i „pro-life”. Tym razem bój idzie o coś, co zwie się „deklaracją wiary lekarzy”. Jedni podpisują, inni nie podpisują i pomstują na tych, co podpisują. Czytałem i jakoś mnie na kolana nie rzuciło. Stoi w nim, że dany lekarz uznając się za katolika deklaruje, że będzie po katolicku pracował. Czyli nie będzie abortował ani eutanazjował. Bawi mnie chór krzyczący, że to sprzeczne z Przysięgą Hipokratesa - z tego co wiem, w niej właśnie jest napisane mniej więcej to samo. Inna rzecz, że podobno dziś już studenci medycyny Przysięgi Hipokratesa nie składają, tylko jakąś taką wariację na temat, zwaną przyrzeczeniem lekarskim albo jakoś tak. Fakt faktem, że nawet niespecjalnie pobożne osoby mówią o tym, że nie bardzo jest o co kopie kruszyć. Kto chce podpisze, kto nie chce nie podpisze. Czy ci, którzy podpiszą, będą mieli kopie wywieszone na ścianach gabinetów, a nad szyldem czy tabliczką na drzwiach znajdzie się stosowna adnotacja? Osobiście nie miałbym nic przeciwko temu. Chętnie pójdę do lekarza, o którym mam przekonanie, że jest zadeklarowanym katolikiem. Nie dlatego, że mam problem z aborcją albo eutanazją. Dlatego, że mam prawo wymagać od niego sumienia. Czyli na przykład że nie zedrze ze mnie skóry za wizytę. Albo że naprawdę przejmie się moją chorobą i stanie na uszach, żeby mi pomóc. Bo w końcu, jak sam podkreślił podpisem, ma sumienie i ono nie da mu spać spokojnie, jeżeli nie zrobi wszystkiego co możliwe, żebym był zdrowy. A zgodnie z jego (i moją) religią jeżeli gościu podpisał i się nie stosuje, będzie się smażył w piekle. Bo już tak jest, że od człowieka deklarującego swą moralność i religijność po prostu wymaga się jej stosowania. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby podobne deklaracje podpisywały sobie inne zawody. Prawnicy. Mechanicy samochodowi. Albo deweloperzy, sprzedawcy ubezpieczeń względnie telemarketerzy. Że nie orżną mnie na wadze, że nie wcisną kitu i znajdą tę usterkę, która jest naprawdę ważna a nie pięćdziesiąt innych wartych pięćdziesiąt razy więcej. Że będą uczciwi po prostu. Oczywiście znam wspaniałych lekarzy, prawników, mechaników czy sprzedawców. Ba - nawet urzędników! Są kompetentni, skromni i pełni życzliwości.Tylko że nie mam zielonego pojęcia, jakiego są wyznania i czy w ogóle wierzą.
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama