Spawanie przeciętej rury

Na moje, laickie spojrzenie, pływalnia aż tak źle nie wygląda. Owszem, płytki tu i ówdzie odpadają. Owszem, śniedź i kamień wyłażą. Owszem, rdza od czasu do czasu się pokazuje. Jednak z drugiej strony basen stoi bez wody od jakichś 30 miesięcy. A sam w sobie ma prawie 30 lat. Ja po 15 latach mieszkania w moim lokum przeprowadzam właśnie generalny remont (no dobra, żona przeprowadza, ja staram się nie oszaleć). Po piętnastu - czyli po okresie prawie dwa lata krótszym niż ma Akwawit. Więc aż tak bym się nie dziwił, że rdza i kamień. W końcu cała idea tego urządzenia założona jest na kontakcie z wodą - dużą ilością wody. Oczywiście wcale nie twierdzę, że wystarczy dokładne czyszczenie, trochę farby i tynku, żeby to wszystko działało. Ostrożnie mówi się o kwotach od kilku do nawet kilkunastu milionów złotych - do tego dochodzą trzy (lub, jak wróble ćwierkają, może nawet dwa) miliony za sam obiekt.

To dużo. Nawet bardzo dużo, biorąc pod uwagę, jak rozciągnięty jest budżet Leszna. Tylko że nasze Szanowne Władze mówią o budowie nowego basenu. A nawet hali sportowej z basenem. Jej wstępną koncepcję przedstawiono nawet podczas tego samego posiedzenia komisji, już po zwiedzaniu pływalni. Nowa, czysta, pachnąca i działająca hala z pływalnią - to brzmi bardzo kusząco. Mniej kusząco brzmi cena. Szacunki są bardzo powierzchowne, podobnie jak szacowana rewitalizacja Akwawitu - ale usłyszeliśmy o przedziale od 60 do 80 milionów złotych. Dużo. Nawet bardzo, bo przypominam, że budżet rozciągnięty. No jasne, że lepiej nowe niż naprawiane stare. Co prawda przez całe życie jeździłem używanymi samochodami, ani razu nie kupiłem nowego z salonu. I pewnie raczej nie kupię. Nie wiem, może brakuje mi wyobraźni albo odwagi, z pewnością brakuje mi pieniędzy.

Miastu zresztą tych pieniędzy też brakuje. Oczywiście, kiedy sobie kuluarowo rozmawiałem z Państwem Radnymi, mówili mi rzeczy krzepiące. Że przecież są fundusze przeróżne, tylko brać. Na przykład unijne lub norweskie. Albo nawet rządowe. Abstrahujmy już od tego, że trzeba połowę wyłożyć ze swoich, a budżet… Po pierwsze - poprawcie mnie, jeśli się mylę - fundusze unijne już w obecnej kończącej się perspektywie, czyli budżecie UE, nie przewidywały wsparcia budowy basenów. Po drugie wszystko wskazuje na to, że fundusze norweskie w ogóle do Polski nie trafią, bo Norwegom nie bardzo podoba się polityka obecnego rządu (nie znam się, ale mówią coś o praworządności). Może więc fundusze rządowe? Byłoby pięknie, ale coś się boję, że nasi pobożni socjaliści z PiS trochę za dużo ostatnio porozdawali i poobiecywali, żeby dać parędziesiąt milionów na basen, na którym raczej nasza narodowa kadra olimpijska trenować nie będzie. Jeden z radnych zresztą rozczulił mnie do łez, mówiąc że budowę można sfinansować z Funduszu Sprawiedliwości - jako rekompensatę za zbójecką prywatyzację rządów SLD-PSL. Żadna następna ekipa, a było ich parę, nie rozliczyła nikogo odpowiedzialnego za tę prywatyzację, a nagle mamy dostać ciężarówkę pieniędzy, w dodatku w ramach rekompensaty? Uśmiecham się, gdy to piszę.

Swoją drogą w owych piwnicach pod pływalnią znalazłem swoisty pomnik tej wspaniałej transakcji. To pomieszczenie, do którego wchodzą rury ongiś tłoczące ciepłą wodę pozostałą jako odpad po produkcji spirytusu w fabryce przy Święciechowskiej. Właśnie nikomu niepotrzebna, darmowa ciepła woda w dużych ilościach była powodem, dla którego zbudowano pływalnię, a potem hotel. Kiedy po śmierci pana Gudzowatego okazało się, że spadkobiercy się nie lubią, rury odcięto. Nie było ciepłej wody, nie było opłacalności, skończyło się pustą niecką, rdzą i kamieniem. Ale podczas wycieczki usłyszałem, że fabryka zespawała odcięte rury i ciepła woda może znów popłynąć. Być może ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy. Albo wykonał miły gest, na który i tak już za późno. W końcu o wszystkim zdecyduje 12 osób - czyli większość w Radzie Miejskiej. Mam nadzieję, że wszyscy potrafią dobrze pływać...