Gwałtowne szukanie pieniędzy czas zacząć

Trudno, takie czasy - tłumaczą nam rządzący. Oczywiście mamy głównego winowajcę: COVID-19. Nie jestem z tych, którzy wyznają teorie spiskowe, nie powiem więc, że chiński wirus stał się wytłumaczeniem wręcz idealnym na tysiące bolączek życiowych. Przecież faktycznie wystarczy popatrzeć na zamknięte restauracje, siłownie czy sklepy. Nie pracują, nie zarabiają, nie mają z czego zapłacić podatków - proste. Cud, jeśli kiedyś, po pandemii w ogóle się odrodzą. Cud, że wielkie firmy wciąż działają, mają klientów, produkują, sprzedają. Gdyby jeden z drugim zakład zatrudniający kilkuset pracowników zamknął podwoje, nie byłoby i podatku PIT, i podatku od nieruchomości. Jednak planujący budżet miejscy urzędnicy z Panem Prezydentem na czele już jasno dają do zrozumienia, że wpływów z podatków będzie mniej.

Można więc zauważyć gorączkowe poszukiwanie pieniędzy. Gdzie się tylko da. Stąd pewnie budzące tyle kontrowersji sprzedawanie miejskich nieruchomości. Ot, choćby tej działki między Krasińskiego i Przemysłową. Miasto próbowało ją sprzedać już parę lat temu, nikt nie był chętny. A teraz? Ci, którzy portal elka.pl czytają, widzą co się dzieje: nawalanka jak na zabawie ludowej. Nie mam najmniejszego zamiaru po sądach się włóczyć, więc nie powiem, kto ma rację, a kto nie. Pan Prezydent stwierdził, że ciała dała komisja, ale to przecież jego ludzie, których przy każdej okazji wychwala jako świetnych fachowców. Nie wiem, nie znam się, ale jak ja dam w robocie ciała, to moi szefowie zjadą mnie z góry na dół w zaciszu gabinetu, ale na zewnątrz złego słowa nie powiedzą. Ale z drugiej strony od mojej roboty nie zależy mieć albo nie mieć czterech i pół miliona złotych polskich.

Swoją drogą ciekawe, czy tę działkę uda się sprzedać, a jak już to czy właśnie za takie pieniądze. Podobnie jak ciekawe, czy uda się sprzedać ten hektar na Rejtana, obecnie porośnięty sosnami, a w przyszłości blokami. Tu cena wywoławcza to 3,5 miliona, możliwe więc że oferty będą również hojne. Na przykład 5,5 miliona - łącznie z tamtymi 4,5 byłoby to już okrąglutkie dziesięć.

No i wzrosną podatki. Ech, gdzież te czasy, kiedy podatków nie podnoszono, a dochody i tak rosły - jeszcze dwa lata temu. Teraz wiadomo, COVID: cieszmy się, że mamy z czego podatek zapłacić. Ale mniejsza już o podatki. Ostatnio wpadła mi w oko pewna ciekawostka. Pamiętacie Państwo, jak na ostatniej sesji Rada Miejska uchwalała nowe taryfy MZK? Zakład faktycznie dostał mocno po kieszeni przez pandemię: dzieciaki nie kupują biletów, bo szkoły zamknięte, ludzie do galerii nie jeżdżą, bo zamknięte i tak dalej. Więc ceny idą w górę. Przy okazji dyrekcja MZK zaproponowała „bilet dla seniora” - za złotówkę. Miałyby go kupować osoby w wieku 70-75 lat i jeździć dokąd tylko chcą. Obecnie 70-latkowie jeżdżą już za darmo, na podstawie Karty Miejskiej. Radni propozycję odrzucili, wprowadzając za to do taryfy zapis, że 70-latkowie jeździć będą nadal za darmo, ale już nie na podstawie karty, ale wystarczy im dowód osobisty. Ciekawostka: projekt dotyczący taryfy właśnie wraca na obrady. Okazało się bowiem, że radni owszem, przegłosowali, ale nikt nie zmienił treści uchwały, więc „bilet dla seniora” w niej pozostał. I trzeba poprawiać. Ale nie tylko: w tabelkach nowego projektu pojawia się bowiem kategoria osób uprawnionych do przejazdu darmowego na podstawie dowodu osobistego, jak chcieli radni. Ale są to osoby powyżej 75 roku życia. A ci między 70 a 75 mają sobie kupić bilet ulgowy. Za co najmniej 1,60 PLN. Może nie majątek, ale jak ktoś jeździł za darmo… Sprawa stanie na obradach Rady Miejskiej w poniedziałek. Ciekawe, jak będzie tłumaczona. Założę się, że także COVIDem.

P.S. Pan dyrektor MZK wyjaśnił mi właśnie, że bilet ulgowy dla seniorów to nie 1,60 PLN, a 1 PLN. Czyli wraca pomysł "biletu dla seniora", który rada raz utrąciła. Ciekawe, czy teraz się zgodzi.