Od czego mamy posłów?

Pan poseł wstawił się za samorządowcami Rydzyny, którzy mieli ogromny problem z podłączeniem do sieci gazowej modernizowanej gruntownie nowej szkoły podstawowej. Inwestycja za parę dobrych milionów, dofinansowana z Rządowego Funduszu, a tu okazuje się, że w nowych murach dzieciaki musiałyby siedzieć w kurtkach, względnie do każdej klasy należałoby wstawić „farelkę”. Bo jak wiadomo Rydzyna ma problem z gazem. Pisałem już o tym, więc nie będę się rozwodził - chodzi pokrótce o to, że zabrakło już miejsca na nowe podłączenia, zaś na rozbudowę spółka gazownicza każe czekać co najmniej trzy lata. Wszystkim - także nowej szkole, za rządowe miliony budowanej. Pan poseł Dziedziczak przyznanie dotacji dla Rydzyny traktował bardzo poważnie: sam wręczał symboliczny czek burmistrzowi, jako przedstawiciel dobrej władzy. Więc kiedy okazało się, że szkoła będzie, ale trochę zimna, pan burmistrz do tego samego posła po pomoc pospieszył. I zdaje się, że całkiem słusznie. Poseł do spółki gazowniczej napisał, że „z zaskoczeniem i smutkiem przyjął informację”, że spółka samorząd potraktowała tak samo, jak każdego Kowalskiego.

I okazało się, że pomogło: „po szczegółowej analizie możliwości technicznych” jednak gaz będzie. Brawo. Oczywiście gdybym był czepialski (a przecież nie jestem) to bym się głośno zastanawiał, dlaczego tak szczegółowo nie przeanalizowano wniosku gminy od razu: w końcu chodzi o poważną inwestycję służącą całej społeczności, że już nie wspomnę o tym, że argument „chodzi o dzieci” przecież zmiękczy każde serce. Że już nie dodam, że może warto szczegółowo przeanalizować wiele innych wniosków, o których poseł nie wspomniał. A już w ogóle, to może warto zająć się tą modernizacją sieci gazowej nie za trzy lata, ale już teraz, bo setki klientów z pieniędzmi w garści czekają, żeby je wydać na gaz.

Ale wróćmy do pytania mojego kolegi: czy poseł jest właśnie od tego, żeby „załatwiać” takie sprawy, a nie stanowić prawo i kontrolować rząd? Z tą kontrolą to bym może nie przesadzał: Pan Poseł Dziedziczak jest z partii rządzącej i chyba nie zamierza tego stanu zmieniać, to co ma wielce kontrolować? Ale ze stanowieniem prawa owszem, jak najbardziej, od tego jest. Mało tego - niechże jeszcze stanowi dobre prawo, a najlepiej by było, gdyby robił to nieco rzadziej niż obecnie się dzieje, bo ostatnio jakoś dużo dziwnych przepisów nam życie urozmaica, że już o nowych podatkach nie wspomnę. Przy okazji przypomniał mi się śliczny mem z Panem Premierem w roli głównej, który mówi: „Lubicie niskie podatki? To dobrze, mam dla was mnóstwo nowych niskich podatków”.

Jednak znów: czy poseł jest od „załatwiania” takich, bądź co bądź, drobiazgów, jak występowanie w sprawie jakiejś rury z gazem do jakiejś szkoły? Teoretycznie pewnie nie, ale… Po pierwsze, okazuje się, że pan wójt, burmistrz czy prezydent (że o staroście nie wspomnę) może sobie kolana powycierać, napraszając się u monopolisty. A jak pan poseł napisze, zadzwoni, powie - tadaaam! Można. Nie bez znaczenia, jaki poseł - chodzi bowiem o posła z ugrupowania rządzącego, czyli takiego, które ma swojego ministra. Który z kolei ma swoich prezesów państwowych spółek. Którzy mają swoich dyrektorów oddziałów, ci z kolei mają swoich ludzi od przystawiania pieczątek „da się” i „nie da się”. Poseł opozycji oczywiście nie miałby tak lekko: ot, złożyłby interpelację, na którą dostałby uprzejmą odpowiedź, żeby sobie, że tak powiem, poszedł gdzieś indziej i tyle.

Nie miejcie jednak złudzeń: to nie jest nowe zjawisko. Pamiętam pewnego posła z czasów rządów koalicji SLD-PSL. Pojawił się w charakterze „spadochroniarza” na pierwszym miejscu na liście wyborczej. Mandat zdobył, po czym zniknął - został ważnym ministrem w rządzie, ale w okręgu nikt go na oczy nie widział przez chyba trzy lata. Po czym rząd się zmienił, ministrem być przestał, nagle konferencja prasowa w leszczyńskim biurze. Po konferencji wychodzimy sobie z panem ex-ministrem na papieroska, miło gawędzimy. -No to co by wam tu jeszcze trzeba załatwić? - zapytał ni z tego, ni z owego. -Dla mnie talon na auto, koleżance domek z ogródkiem - palnąłem bez zastanowienia. Już nie było miło, zresztą od tamtego czasu człowieka na oczy nie widziałem.

Na koniec jednak najważniejsza, moim zdaniem, sprawa. Tak, posłowie są od „załatwiania” z jednego, podstawowego powodu: bo tego właśnie oczekują od nich wyborcy. „Co pan zrobił dla naszego regionu?” to podstawowe pytanie podczas wszelkich kampanii wyborczych, ponawiane regularnie przy okazji każdego wystąpienia zarówno posła Dziedziczaka, jak i wszystkich innych, rządzących i opozycyjnych. Wierzcie albo nie, ale odpowiedź „ja tu jestem od stanowienia prawa” nie jest odpowiedzią prawidłową. To znaczy może i jest prawidłowa, ale nie jest punktowana głosem na karcie wyborczej. Punkty dostaje się za mosty, drogi, tory, oczyszczalnie i gazociągi. Tak było, jest i raczej będzie. Dopóki będzie istniało coś takiego, jak elektorat.