Bogacze, do miasta!

Nieraz w środku pola, daleko od wszystkiego. Częściej na skrajach wsi, w których wcześniej bywałem wiele razy i pojęcia nie miałem, że są tam tereny pod zabudowę. Takie na przykład Wilkowice - zazwyczaj jeździłem Lipową lub Dworcową, a tu wystarczy zjechać z nich w poprzeczne drogi i człowiek widzi całe osiedla już gotowe albo powstające. I to nie tylko takie indywidualne budowy każda w swoim stylu: z ziemi wyrastają dokładnie zaplanowane kwartały szeregowców.

Jechałem tą terenówką i na głos zastanawiałem się, kto to wszystko buduje. -Jak to kto, leszczyniacy - odpowiedział usłużny kolega, który na takich sprawach się zna. Mieszkańcy miasta Leszna, którzy miasta mają trochę dość i chcą mieszkać na wsi. Mało że chcą - mają pieniądze względnie odpowiednią zdolność kredytową. Więc na potęgę budują się po okolicy i wyprowadzają. Raczej na dobre.

Niestety potwierdzają to statystyki. Nie chcę Państwa oczywiście nimi zamęczać, ale ostatnio poczytałem sobie (przyznaję, że pobieżnie) dokument zatytułowany „Sytuacja demograficzna województwa wielkopolskiego w 2019 r.” wydany przez Urząd Statystyczny w Poznaniu. Dokument jest obszerny i szczegółowy, ale dostępny w sieci - po to podałem tytuł, żeby chętni go sobie znaleźli. Jest też dość interesujący (jak na statystyki). Można się dowiedzieć, że Leszno ma jeden z najwyższych w Wielkopolsce wskaźników migracji ujemnej, czyli wyprowadzania się ludzi z miasta. Wyniósł on minus 4,64, czyli na 1000 mieszkańców (wszystkie statystyki są na tysiąc osób) wyprowadziło się ponad cztery i pół. Pocieszać może, że w takim Koninie wskaźnik wyniósł minus 7,7. Ale wygląda na to, że jesteśmy na drugim miejscu. Za to powiat leszczyński wręcz przeciwnie - jest na drugim miejscu pod względem wskaźnika dodatniego: 8,59. Wygrywa z nim powiat poznański: 17,7, ale już sam Poznań ma wskaźnik ujemny: minus 3,45. Czyli tam też towarzystwo wyprowadza się na wieś, tylko że na jeszcze większą potęgę. Już nie chcę męczyć statystykami - pewnie połowa Czytelników już rzuciła czytanie w diabły - ale powiat leszczyński ma drugi w województwie przyrost ludności (1,3%, po poznańskim z 2,3%), a Leszno jest drugie pod względem spadku (0,7%, po Kaliszu 0,8%).

Jednym słowem Leszno się wyludnia, powiat się zaludnia. Ktoś powie - tak być musi, w podobnej sytuacji jest Poznań. Może i tak, ale samorządowcom leszczyńskim pewnie wcale nie do śmiechu. Bo wyprowadzający się zabierają ze sobą pieniądze. Na przykład podatki.

Starostwo już od kilku lat prowadzi akcje zachęcające mieszkańców do deklarowania w PITach zamieszkania poza Lesznem, nawet jeśli formalnie jest się zameldowanym w Lesznie. Bo wtedy udział w podatkach miasto omija. Ale nie tylko o podatki chodzi - na rozbudowujących się wsiach powstają supermarkety, warsztaty, pizzerie i puby. Po co więc jechać do miasta? Może choć po to, żeby dzieci do szkoły zawieźć - jakoś wielu rodziców woli szkoły miejskie od wiejskich - ale jeśli korki dadzą się poważniej we znaki i ten wybór przemyślą ponownie.

A co z Lesznem, zwłaszcza z centrum, które wyludnia się podwójnie? Bo jeśli nie stać kogoś na dom na wsi to szuka mieszkania w bloku, sprzedawanego przez tych, którzy właśnie na wieś się przeprowadzają. A bloki są poza centrum, więc Starówka coraz bardziej pusta. Bez ludzi i bez pieniędzy.

Ja wiem, że są te wszystkie projekty rewitalizacyjne. I naprawdę je doceniam, i wcale się nie czepiam. Pompujcie te fundusze: unijne, rządowe i samorządowe. Odnawiajcie ratusz, Pałac Sułkowskich, parki, chodniki i latarnie. Ale zróbcie coś, żeby ściągnąć tu ludzi. W dodatku ludzi przy forsie, którzy może i mogliby kupić kawał działki pod Lipnem, ale wolą ładne mieszkanie w centrum. Z parkingiem i łatwym dojazdem, odrobiną zieleni za oknem, w bliskości dobrych szkół dla swoich dzieci. I bezpieczne, bez awantur pod oknami i zaczepiających co chwila o złotówkę czy papierosa. Ci ludzie, gdyby coś takiego znaleźli i mieli trochę grosza do wydania, nie pojechaliby raczej na wieś po zakupy czy na pizzę. Poszukaliby tego na miejscu. A gdyby tego nie było, sami pomyśleliby, że jest interes do zrobienia.

Tak mi się przynajmniej wydaje. Że bogaci chcieliby mieszkać w mieście. Bo osobiście bogaty nie jestem i strasznie mi się wieś podoba.