Przyznają się do skoku na bankomatPrzyznają się do skoku na bankomat |
13.06.2007. Radio Elka, Michał Wiśniewski | ||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Włamywacze ze Śląska, którzy działali jak zawodowcy to: student, górnik i kierowca. Mają od 25 do 31 lat. Wszyscy dziś pracują. W grudniu 2005 roku rozpruli bankomat PKO w Rydzynie. Zabrali z niego 140 tysięcy złotych, ale zniszczenia były tak duże, że łączna kwota strat to dziś 260 tysięcy. Dziś sąd za czwartym podejściem rozpoczął proces. Wcześniej nie udawało się to między innymi z powodu nieobecności poszczególnych oskarżonych. Oskarżeni przyznając się odmówili składania zeznań. Sąd odczytał więc akta ze śledztwa, gdzie szczegółowo opisali największy bankowy skok od lat na terenie Leszna i okolic. Wynika z nich, że mężczyźni szukali po Polsce miejsca, gdzie można ukraść pieniądze. Wybór, podobno przypadkowy padł na rydzyński rynek. Dominik C. na kilka dni nocując w hotelu pod Rydzyną obserwował to miejsce. Gdy ustalił kiedy napełniono bankomat zadzwonił po wspólników. Później okazało się, że ten i wiele innych wykonanych w czasie skoku telefonów stało się dowodami w sprawie pogrążającymi złodziei. Za pomocą palników o łomów weszli oni do bankomatu. Tam zastał ich włączony alarm. - Zerwałem skrzynkę i przestał on działać. Kolega przez krótkofalówkę powiedział, że jedzie ochrona. Wycofaliśmy się w połowie roboty. Ochroniarz nawet nie wszedł. Gdy odjechał skończyliśmy naszą pracę - mówi Dominik C. Podzielili się po 40 tysięcy. Wszystko wydali. C. roztrwonił to między innymi na gry hazardowe i zabawę w Krakowie. Koledzy podobnie. Dominik C. zapewniał dziś w sądzie, że chciał oddać pieniądze bankowi. - Nie byli jednak zainteresowani - przyznał. Jego adwokat potwierdził, że próby kontaktu z bankiem nie przyniosły rezultatu. Prokuratura zabezpieczyła u oskarżonych niewielką sumę pieniędzy na kontach bankowych, nie pochodziły jednak z włamania. (mich tekst/foto)
reklama
reklama
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama