Start Felieton Adamka Prorok czy cuś?
Prorok czy cuś? |
26.03.2014. Radio Elka, Jarek Adamek | ||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Znajomy na wojsku się nie zna, zapewne chodziło mu o flary, które taki odrzutowiec odpala pozorując manewr uniku przed rakietą przeciwlotniczą. Podobno pięknie to wygląda. Podobno, bo nie widziałem. Szczerze mówiąc nawet samego odrzutowca nie widziałem. Ani jednego. W robocie tak mnie urządzili, że siedzę w piwnicy. Więc kiedy nad Lesznem rozlega się ten ni to grzmot, ni to wizgot lecącej nisko maszyny, lecę na powierzchnię, żeby popatrzeć. Ale zanim zwlekę się z krzesła i pokonam te wszystkie schody, samolot jest już nad Zieloną Górą. Po dźwięku poznaję, że to słynne F-16. Cholerstwo jest wyjątkowo głośne. Znam tylko jeden głośniejszy i bardziej nieprzyjemny odgłos - remont piętro wyżej. Tak czy inaczej wzmożona aktywność efów szesnaście (ludzie uważający się za ekspertów mówią „szesnastych”) daje do myślenia. Lata ich więcej, latają niżej, w dodatku odpalają tam coś po drodze. Hm - czyżby coś się kroiło? Nie, no skąd - odpowiada wojsko - rutynowe ćwiczenia. Rutynowe ćwiczenia odbywają się zresztą ostatnio wszędzie na świecie - w takiej Rosji dajmy na to właśnie rutynowo zaczęło ćwiczyć jakieś 200 tysięcy żołnierzy, tysiąc czołgów i 500 samolotów. To oczywiście zaledwie część ich sił zbrojnych - reszta, czyli jakiś milion chłopa, zacznie za jakiś tydzień. No i tu żarty się kończą. Pamiętacie, jak kilka felietonów temu pisałem o wyjątkowo łagodnej zimie i co to może oznaczać? Gdzieżbyście tam mieli pamiętać - aż tak zadufany nie jestem. No więc przypomnę, że cytowałem wtedy „Ogniem i Mieczem”, że rok 1647 to był dziwny rok i tak dalej, bla, bla, bla. Sprawdźcie, jak chcecie - pisałem to jeszcze przed tym całym Majdanem. I wykrakałem: był Majdan, potem Rosjanie ciachnęli Krym, a teraz mają ćwiczenia. No i efy nisko latają. Wychodzi na to, że jestem prorokiem niczym Jackowski, czy jak mu tam było. To wcale nie jest zabawne. Bo jak sobie pomyślę, że kiedy Rosjanie już poćwiczą i zobaczą, że im nieźle wychodzi, to mogą coś nieprzyjemnego zrobić. Na przykład znowu sobie coś zająć. Kiedy już zabrali Krym, prezydent Putin oświadczył w przemówieniu, że „Krym zawsze był rosyjski”. Nie jestem historykiem, ale coś mi jarzy, że „zawsze” oznacza w tym przypadku koniec XVIII wieku - wtedy caryca Katarzyna go zajęła. Chwilę później zajęła trzy czwarte Polski, tak aż po Kalisz. Więc idąc logiką „zawsze” włos się na głowie jeży. Oczywiście - powiecie - głupoty pan, panie Adamek, powiada. Bo przecież my nie Krym ani nie Ukraina. Nie oddamy ani guzika. Bo mamy doskonałą armię no i sojusze. Pozwolicie, że dyskusję o armii sobie podaruję. Owszem, żołnierz może bitny i dobrze uzbrojony, tylko przypadkiem siedzi w Afganistanie. Pozostali stawią jakiś tam opór - będzie ich może z 50 tysięcy, więc na chwilę wystarczy. Jak mówił mi ostatnio Romuald Szeremietiew, według naszej tzw. „doktryny obronnej” mamy bronić się przez trzy tygodnie. Może damy radę. O ile nieprzyjaciele będą przemieszczać się PKP. Dalej - doktryna mówi, że ostateczną linią obrony ma być linia Odry i Nysy Łużyckiej. A więc rozumiem, że cała armia i ewentualni uchodźcy będą musieli pomieścić się na plażach. Acha - przypomniałem sobie - po trzech tygodniach plażowania mają ruszyć sojusznicy, czyli NATO. Odbiorą wizy Putinowi i jego żonie albo nie będą kupować kawioru. No i może zabiorą nas z tej plaży. Kpię sobie, bo jakoś pozwala mi to stłumić drżenie kolan. Mam ponad 40 lat, żonę, dzieci. I nie mam pojęcia co zrobić, kiedy przyjdzie co do czego. Może najwyższy czas pojechać do Krobi, do domu rodziców, wleźć na strych, wyciągnąć stary karton i sprawdzić, czy nie uchował się jakiś numer pisma „Wiesiełyje Kartinki”.
|
reklama
Najnowsze ogłoszenia DOM.ELKA.PL
|
reklama
reklama