W miniony czwartek PiS poinformował o zmianach zasad finansowania Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Lesznie z miejskiego budżetu. Przypomnijmy, że powstała dziesięć lat temu placówka zajmuje się przede wszystkim pomocą rodzinom dotkniętym lub zagrożonym różnego rodzaju kryzysami - począwszy od konfliktów między małżonkami czy rodzicami a dziećmi po ochronę ofiar przemocy domowej. Finansowana jest głównie z budżetu miasta, jednak od samego początku prowadzi ją organizacja pozarządowa - Terenowy Komitet Ochrony Praw Dziecka, który dotację otrzymuje w drodze konkursu ofert.
Tegoroczny konkurs przyznawał na prowadzenie Ośrodka 212 tysięcy złotych - o 30 tysięcy mniej niż w
roku 2009. Jednak już po rozstrzygnięciu okazało się, że miasto daje 200 tysięcy, a po kilku dniach Komitet otrzymał umowę zupełnie zmieniającą zasady finansowania. Ośrodek otrzymuje stałą dotację w wysokości 120 tysięcy złotych, a poza tym miasto płaci za pobyt podopiecznych hostelu, do którego trafiają na przykład ofiary przemocy. Zdaniem posła PiS Jana Dziedziczaka taka formuła grozi utratą płynności finansowej i upadkiem placówki.
Wiceprezydent Leszna Zdzisław Adamczak, który jest odpowiedzialny za pomoc społeczną zapewnia, że takiego zagrożenia nie ma.
Pieniądze wypłacane są terminowo - powiedział Radiu Elka -
są one też na dotychczasowym poziomie. Wypowiedzi działaczy PiS Adamczak nazywa insynuacjami.
OIK dostaje pieniądze na koszty stałe - informuje -
a zmianę zasad uzasadniamy tym, że Ośrodek nie istnieje sam dla siebie, ale dla wypełniania zadań. Wiceprezydent dodaje, że sytuacja finansowa wcale nie jest zła.
OIK posiada nawet lokatą terminową na kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówi. Najważniejszym argumentem przeciwko zarzutom działaczy PiS jest zdaniem Adamczaka umowa, którą Terenowy Komitet Ochrony Praw Dziecka podpisał, mimo, jak zaznacza, zastrzeżeń.
Przewodnicząca Komitetu Donata Majchrzak-Popławska nie widzi jednak sytuacji aż tak różowo.
Umowę podpisaliśmy, bo nie mieliśmy innego wyjścia - mówi. Nowe zasady miasto przedstawiło pod koniec marca, kiedy to Komitet miał zobowiązania za pierwsze trzy miesiące - odrzucenie oferty skutkowałoby koniecznością pokrycia ich z kasy organizacji.
Gdy zaproponowaliśmy renegocjację umowy, odpowiedziano nam negatywnie, jednym zdaniem - mówi Popławska. Stanęło więc na tym, że Ośrodek ma działać tak jak dotąd, ale ponad jedna trzecia finansów stoi pod znakiem zapytania. Utrudnia to jakiekolwiek planowanie wydatków - na przykład zapłaty czynszu, który obecnie wynosi ponad 1700 złotych miesięcznie.
Majchrzak-Popławską zbulwersowała wypowiedź Zdzisława Adamczaka na temat lokaty terminowej.
To ponad 20 tysięcy złotych, ale to nie są pieniądze OIK, ale Komitetu - mówi -
w dodatku tak naprawdę to pieniądze z jednoprocentowych darowizn, przekazanych na rzecz chorej dziewczynki zbierającej od 5 lat na endoprotezę. Do tego dochodzi 2,5 tysiąca Przedszkola nr 10 na plac zabaw oraz 3 tysiące od sponsora na wymianę materacy w łóżkach w hostelu.
Nasze finanse są jawne - zapewnia Popławska -
każdy może je sprawdzić.
Wiceprezydent Adamczak nie widzi potrzeby zwoływania „okrągłego stołu” w sprawie przyszłości Ośrodka Interwencji Kryzysowej, o który apelował PiS.
Przyszłość nie jest zagrożona - zapewnił raz jeszcze. Donata Majchrzak-Popławska przyznaje jednak, że nie wie, z czego zapłaci czynsz za minione pół roku.
To 10 tysięcy złotych - mówi -
przy obecnym systemie finansowania nie udało nam się odłożyć takiej ilości pieniędzy. (jad)